Zastal wznowił treningi i rozpoczęły się przygotowania do nowego sezonu. Na początek koszykarze zabrali się za bieganie, ale będą też pierwsze treningi w hali. Humory dopisują i każdy z zawodników podkreślał, że oczekiwania na przyszły sezon to gra w play – offach.
Jeszcze nie wszyscy dotarli do Zielonej Góry, w ekipie, która wybiegła na stadion lekkoatletyczny brakuje Kamari Murphyego i ostatniego zakontraktowanego gracza Sindariusa Thornwella. Dołączą do przygotowań w przyszłym tygodniu. Nastawienie mimo skwaru absolutnie profesjonalne. – Właśnie po to tutaj jesteśmy – z entuzjazmem pokrzykiwał Marcin Woroniecki, który prowadził biegowy peleton na bieżni przy Sulechowskiej i jakby chciał dać do zrozumienia całej drużynie, że wakacje dobiegły końca.
Teraz ciężka praca, ale po sezonie działo się sporo. Jedni stawiali na regenerację czy inne formy odpoczynku. Drudzy pracowali na siłowni, a inni mieli na głowie obowiązki zupełnie nie związane z basketem. Dwóch zawodników musiało zająć się organizacją ślubów także było pracowicie w przestrzeni prywatnej. Wierność swoim wybrankom przyrzekli Detrek Browning oraz Maciej Żmudzki.
Do Zielonej Góry wrócił Miłosz Góreńczyk. Czy pierwsze spotkanie z nową drużyną było stresujące? Zawodnik przyznał, że trochę tak, ale dodał, że to tylko pozytywne i normalne emocje. W wakacje było u niego dużo trenowania i…dużo spędzonego czasu nad jeziorem.
To dopiero początek przygotowań Zastalu. Treningi praktycznie każdego kolejnego dnia dwa. Sporo pracy nad kondycją i siłą, ale tradycyjnie nie zabraknie treningu koszykarskiego.