Maseczki ochronne są teraz niezbędne szpitalom, a wciąż ich brakuje. Z pomocą przychodzą osoby i firmy, które decydują się je szyć. W Szpitalu Uniwersyteckim odpowiadają za to pracownice szwalni. Placówce pomagają również firmy i instytucje.
O procesie powstawania maseczek opowiada Hanna Herda, szefowa produkcji w firmie Ewy Minge. Jednego dnia jedna szwaczka jest w stanie uszyć do 100 maseczek.
Wykonanie maseczki nie jest trudne. Dwie osoby rozkładają materiał, bo idzie to szybciej, wycinamy i następnie szwaczka szyje. To jest kawałek materiału w kształcie prostokąta. Szwaczki doszywają dwie lamówki, robią trzy zakładki na środku. Są też wiązadła z dwóch tasiemek. I to jest cała filozofia, jeśli chodzi o taką maseczkę.Hanna Herda
Maseczki są produkowane z flizeliny i nadają się do jednorazowego użytku. W dostarczeniu surowca firmie pomagał sam Szpital Uniwersytecki.
Okazało się, że mamy w naszych zapasach taką flizelinę. Dodatkowo zaczęliśmy szukać szybciutko po wszystkich hurtowniach i co się dało, wykupiliśmy. Oczywiście zadzwoniłam też do szpitala zielonogórskiego, do prezesa, czy nie potrzebują maseczek. Jeżeli potrzebują, to uszyjemy, natomiast potrzebujemy wsparcia, żeby spróbowali razem z nami szukać surowca. W ciągu praktycznie 10 minut prezes szpitala oddzwonił, że posiada i to całkiem niezłą ilość. Jesteśmy w tej chwili w trakcie szycia dla naszego zielonogórskiego szpitala. Na przemian szyjemy dla Gdańska i dla Zielonej Góry.Ewa Minge
Firma Ewy Minge będzie również produkować jednorazową odzież ochronną dla szpitala w Gdańsku.