– Robiłam to, co wszyscy pracownicy: zmieniałam pampersy, pościel, myłam i karmiłam mieszkańców. Rozmawiałam, na ile pozwolił mi czas – tak o swoich działaniach w Domu Kombatanta mówi Wioleta Haręźlak. Dyrektor Departamentu Edukacji i Spraw Społecznych Urzędu Miasta była w placówce w momencie, gdy wykryto w niej ognisko koronawirusa.
Haręźlak uważa, że możliwość kontaktu z drugą osobą była dla pensjonariuszy najważniejsza w obliczu zagrożenia.
Wszyscy byli w poczuciu strachu, lęku, niepewności. Dlatego każdy gest, każdy ruch, był dla nich tak cenny, nawet powiedziałabym – bezcenny. To poczucie lęku, nie tylko w Domu Pomocy Społecznej, ale w całym społeczeństwie, jest dzisiaj ogromne. Myślę, że jak wyjdziemy z pandemii, trzeba będzie zadbać też o nasze zdrowie psychiczne, bo jesteśmy pokaleczeni.
Do Domu Kombatanta wróciło 64 mieszkańców przewiezionych ze szpitali w Gorzowie, Torzymiu i Drezdenku. Mają zapewnioną opiekę. Trwają poszukiwania kolejnych osób, które mogłyby podjąć pracę i zasilić personel placówki.