„Kwiecień plecień, bo przeplata, trochę zimy, trochę lata”. Tegoroczne Święta Wielkanocne uszczęśliwiły nas wieloma promieniami słońca. Jednak nie zawsze tak było.
Był 1977 rok i święta wypadały wówczas w okresie 10-11 kwietnia. Owszem było zimno, ale nic nie zapowiadało, że zamiast z koszyczkiem do kościołów zielonogórzanie tłumnie ruszą lepić króliczki i będą mieli ogromne problemy z poruszaniem się, nie tylko autobusami, ale nawet pieszo.
Wszystko zaczęło się sobotę. Wówczas zaczął prószyć delikatny śnieg, który w nocy zwiększył swoje natężenie powodując, że rano kierowcy wyjeżdżając w trasy mogli powiedzieć „takiej zimy jak tej wiosny dawnośmy nie mieli!”. Obfite opady śniegu spowodowały ogromne zamieszanie w komunikacji drogowej, która praktycznie stanęła. Najmniejsze odległości pokonywano w dwie godziny. Zima zaskoczyła nie tylko drogowców, ale także służby miejskie, które odśnieżanie miasta zaczęły dopiero w południe! Śniegu było tak dużo, że w wielkanocny poniedziałek tylko połowa ulic była odśnieżona!
Na dodatek był mróz i jak pisała „Gazeta Lubuska” nawet zasoby wodne zamarzały. To były dopiero wesołe święta.
Źródła:
-opracowania i zbiory własne;
-archiwalne numery „Gazety Lubuskiej”;
-zbiory Archiwum Państwowego w Zielonej Górze.
Tekst:
dr Grzegorz Biszczanik – historyk, filokartysta, znawca dziejów Zielonej Góry