Śmierć kogoś bliskiego, to moment w którym wiele osób ma wątpliwości, czy może zatrzymać emeryturę lub rentę, którą listonosz doręczył już po śmierci świadczeniobiorcy. Podobnie zdarza się przy świadczeniach, które wpływają na rachunek w banku. Czy zawsze trzeba je zwrócić?
Pytamy o to Agatę Muchowską, rzecznik ZUS w naszym regionie.
Nie zawsze trzeba zwracać emeryturę lub rentę za miesiąc, w którym świadczeniobiorca zmarł. Wątpliwości nie ma, jeśli listonosz przyniósł ją, gdy uprawniony jeszcze żył. Jest to wypłata należna za dany miesiąc. Po śmierci emeryta czy rencisty, listonosz nie powinien już wypłacać świadczenia domownikom, tylko zwrócić je do ZUS. Jeśli rodzina podjęła by pieniądze to musi je zwrócić jako nienależnie pobrane. ZUS w takiej sytuacji ustali nadpłatę i będzie dochodził zwrotu wypłaconej kwoty brutto. Jeżeli świadczenie było należne zmarłemu – ZUS wypłaci je osobie uprawnionej, o ile złoży ona wniosek o ich wypłatę.
Gdy emerytura lub renta przekazywane są na konto w banku, zwrócić trzeba te świadczenia, które zostały wypłacone za miesiące po miesiącu, w którym świadczeniobiorca zmarł – dodaje Muchowska.
Prawo do emerytury czy renty ustaje wraz ze śmiercią osoby uprawnionej. Jeśli zmarła ona przed terminem płatności świadczenia i istnieje możliwość jej wstrzymania, to ZUS przestaje przekazywać pieniądze od miesiąca śmierci. Jeśli nie było to możliwe, wstrzymanie wypłaty świadczenia następuje w kolejnym miesiącu po śmierci. W sytuacji, gdy ZUS wstrzymał wypłatę w tym samym miesiącu, w którym nastąpił zgon, to uprawniony członek rodziny może złożyć wniosek o wypłatę świadczenia niezrealizowanego.
Wniosek o niezrealizowane świadczenie (druk ENS) należy złożyć przed upływem 12 miesięcy od dnia śmierci świadczeniobiorcy. Dokumenty, na podstawie których ZUS ustali uprawnienia do niezrealizowanych świadczeń, to np. odpis aktu zgonu, odpis aktu małżeństwa, odpis aktu urodzenia, a także te, które potwierdzają prowadzenie wspólnego gospodarstwa domowego lub przyczyniania się do utrzymywania osoby zmarłej.