O „soli filozoficznej” albo „kroplach ze śmietnika” (zamiast „świetlika”) usłyszał być może niejeden aptekarz. Obok pomyłek, które wywołują uśmiech na twarzy, mogą trafić się i takie, których skutki będą o wiele poważniejsze. To błędy w nazwach leków. Jak ich uniknąć?
Do omówienia tematu zaprosiliśmy Artura Rakowskiego – zielonogórskiego farmaceutę i twórcę bloga „Po męsku o zdrowiu”.
O ile przejęzyczenia nazw leków słabo działających są źródłem anegdot, o tyle te dotyczące leków silnych, na receptę, mogą przynieść przykre konsekwencje. W swojej pracy zawodowej miałem kilka takich przypadków. Na przykład kiedy zamiast leku na żołądek o nazwie Emanera został wydany lek na nadciśnienie Enarenal. Są to dwie bardzo zbliżone nazwy. Takie przypadki się zdarzają, farmaceuci nie są maszynami, jesteśmy tylko ludźmi. Jeśli do pracy wkradnie się zmęczenie, do tego będziemy trzymać w ręku niechlujnie przepisaną receptę, a pacjent zasugeruje nam błędną nazwę, to pomyłka gotowa. Jak farmaceuci radzą sobie z tego typu problemami? Dysponujemy specjalistyczną wiedzą i doświadczeniem. W podbramkowych sytuacjach musimy skontaktować się z lekarzem i ustalić, co pan doktor miał na myśli.Artur Rakowski
W całej audycji – również wyjaśnienie, na czym polega różnica pomiędzy lekiem a suplementem diety. A nie chodzi wyłącznie o nazwę.
Polski na tapecie – audycja z 1.02.