FILM:

Film zrobiony iPhone’em

Łatwo zapałać sympatią do filmu Malika Bendjelloula już na etapie zbierania informacji o nim. Młody Szwed w swym projekcie utopił wszystkie oszczędności, więc zdjęcia kończył… kamerą iPhone’a. Ta produkcja strukturą i dramaturgią bardziej przypomina film fabularny, niż dokumentalny i dodatkowo nie jest jakimś smutem o umierających dzieciach, a pozytywnym, optymistycznym obrazem, który przez cały seans maluje mimowolny uśmiech na twarzy widza. Debiut Bendjelloula nie mizdrzy się jednak i nie jest przesłodzoną mieszanką waty cukrowej, różowych jednorożców i flanelowej piżamki. To prawdziwy, szczery film o tym, jak niesamowite historie może pisać życie.

Sixto Rodriguez to geniusz muzyczny. W Australii i RPA wielbiony bardziej, niż Stonesi i Dylan, w Republice Południowej Afryki dodatkowo utożsamiany ze sprzeciwem wobec polityki apartheidu. Nikt tam jednak nie wie, skąd wzięły się jego nagrania na Czarnym Lądzie, nie wiadomo, czy muzyk żyje, czy – jak głoszą miejskie legendy – zginął w ten, czy inny sposób na scenie. Nawet jego imie zapisane jest w różny sposób pod kolejnymi piosenkami na kopercie skrywającą płytę winylową. Czy to jeden autor, czy kilku? 
 

Nikt nie wie, kim jest lub był Rodriguez, co robi, czy robił, myśli, czy myślał. Jedyne, co mamy, to kilkanaście piosenek zebranych na dwóch płytach, łączące niesamowitą urodę muzyczną z świetnymi, poetyckimi tekstami. Tymczasem Sixto Rodriguez po fiasku swych nagrań w rodzimych Stanach porzucił muzykę i rozpłynął się w powietrzu.

„Sugar Man” opowiada o niezwykłym śledztwie, które objęło kilka kontynentów, kilkanaście miast i kilkadziesiąt osób. Chyba największe wrażenie robią wywiady z fanami, muzykami i dziennikarzami muzycznymi z RPA. Z wypiekami na twarzy opowiadają, jak ważną częścią wielu dziedzin życia była muzyka Rodrigueza. Jak ważna politycznie. Jakich uniesień dostarczała. Widzimy mozolne dokopywanie się prawdy między mitami i wierzyć się nie chce, że to wszystko prawda. Że kolejne części układanki, jeśli tylko tak zechce los, potrafią wpaść w swoje miejsce, nie zważając na błahostki typu przestrzeń kilku dekad, czy szerokość geograficzna.

Ten dokument bliski jest doskonałości. Nie dziwi obecność na liście płac producenta „Człowieka na linie”, o współpracę z którym Bendjelloul bardzo zabiegał. Podobnie, jak wspomniany film, „Sugar Man” doczekał się Oscara. Podobnie, jak w „Człowieku na linie”, narracja została ograniczona do minimum, ta historia jest niemal w całości opowiedziana przez montaż i pojawiające się postaci. W tle pobrzmiewają oczywiście doskonałe utwory Rodrigueza. Muzyka ustępuje jednak miejsca dziesiątej muzie, bo to ta święci tu największe triumfy. „Searching for Sugar Man” to piękna wizualnie, świetnie opowiedziana, niesamowita historia, której zdarzyło się być prawdziwą. 

Autor: Michał Stachura

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00