Tańczyliśmy już na wszelkie możliwe sposoby: na parkiecie, na lodzie, z gwiazdami, bez gwiazd… Nic więc dziwnego, że nasza kinematografia wzięła się za nakręcenie polskiego filmu tanecznego. W końcu na dużym ekranie jeszcze nie tańczyliśmy. Efekt na kolana nie rzuca, pomimo że do współpracy zostali zaproszeni: Ewa Szabatin, Ania Bosak, Rafał "Roofi" Kamiński i wybitny choreograf Jarosław Staniek. Ale fanów tańca taka produkcja może zachwycić. Problem w tym, że tylko tych "nietańczących", którym podoba się samo widowisko, a nie dostrzegają detali.
Fabuła tak banalna i oczywista, jak przystało na polski film. Główna bohaterka, Hania (Iza Miko) dopiero co dostała wymarzoną pracę jako dziennikarka w jednej z poczytniejszych gazet. Warto zaznaczyć, że załapała się na nią, bo rozmowę kwalifikacyjną przeprowadzał z nią najlepszy przyjaciel jej narzeczonego (polskie realia są w filmie dobrze oddane). W tym samym czasie chwilę euforii przeżywa także Wojtek (Mateusz Damięcki), który dostał życiową szansę wzięcia udziału w wielkim przedsięwzięciu tanecznym i trenowania pod okiem samego mistrza Jana Kettlera (Jacek Koman). Hania dostaje zlecenie napisania swojego pierwszego tekstu właśnie na temat tańca i samego Kettlera, który – jak się później okazuje – jest jej ojcem. Losy bohaterów krzyżują się. Początkowa znajomość przeradza się w przyjaźń, a potem – wiadomo – w miłość.
Pierwszoplanowi aktorzy wypadają stosunkowo słabo. Chyba że scenariuszowym założeniem Mateusza Damięckiego było prężenie muskułów i udowadnianie, że – wygina śmiało ciało. Iza Miko wypadła lepiej, choć momentami jej gra aktorska jest przerysowana. Bardzo dobrze zaprezentował się Jacek Koman, który idealnie wpasował się w graną przez siebie postać. Niezaprzeczalnym aktorskim numerem jeden w "Kochaj i tańcz" został Wojciech Macwaldowski – zagrał idealnie.
W filmie o tańcu zabrakło mi… muzyki. Film został napchany banalnymi przebojami typu Timbaland "Apologize" czy A Fine Frenzy "Goodbye my almost lover", których za pół roku nikt nie będzie mógł słuchać.
Momentami film wypada naprawdę światowo. Miałam jednak wrażenie, że twórcy filmu zagubili się w samej jego koncepcji i nie znaleźli odpowiedzi na pytanie: postawić na fabułę czy choreografię. Efekt? Chwilami jedno z drugim kompletnie się nie kleiło.
Wszystkim fanom "gołej klaty" Mateusza Damięckiego lub uroczej Izy Miko polecam "Kochaj i tańcz". Reszta może obejrzeć i przyznać mi rację albo nie obejrzeć… i przyznać mi rację.
Autor: Paula Mościcka