Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nie zanucił „Przez twe oczy zielone”. Owszem apetyt fanów został nakręcony, a zagorzali przeciwnicy ostrzyli zęby zajadłej krytyki, jednak Hryniak nie poszedł na całość. W zamian dostajemy dłużący się i niespójny filmowy gniot.
Oglądając „Zenka” odnosimy wrażenie, że reżyser po prostu wstydzi się disco polo. Jest to zaskakujące, tym bardziej, że szumnie zapowiadany film biograficzny o liderze zespołu „Akcent” Zenku Martyniuku, miał wypełnić wstydliwie omijaną lukę w polskiej popkulturze. Co z tych planów wyszło? Podejmując się muzycznego tematu, Jan Hryniak dobrze wiedział z jakich składników trzeba wyrobić dobry filmowy chleb, owszem poświęcił dużo czasu i zaangażowania w ugniatanie, ale zabrakło w nim najważniejszego – zakwasu. W rezultacie widzowie dostają może nie zakalec, ale niewyrośnięty bochenek.
Nie zobaczymy w „Zenku” ani kulis estradowych występów głównego bohatera (zwłaszcza z czasów nam współczesnych), ani rywalizacji o rynek między zespołami, kłótni i twórczych zapaści czy kryzysów w rodzinie. Nie ma tego, co wpisane jest w interesującą muzyczną biografię. W filmie brakuje przede wszystkim szlagierów, które niosłyby całą opowieść. I niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nie zanucił „Przez twe oczy zielone”. Owszem apetyt fanów został nakręcony, a zagorzali przeciwnicy ostrzyli zęby zajadłej krytyki, jednak Hryniak nie poszedł na całość. W zamian dostajemy dłużący się i niespójny filmowy gniot.
Ocena Filmopolis 3,5 (prof. R. Sapeńko: 4,0 i M. Faron: 3,0)
Całej dyskusji na temat filmu można wysłuchać poniżej.
Filmopolis w Radiu Index w każdy piątek po 14-ej. Powtórka programu o 12:40 w sobotę.
Reżyseria Jan Hryniak
Scenariusz Marta Hryniak
Gatunek Biograficzny/Muzyczny
Produkcja Polska