Jeśli tak to dorzućmy do tego półimprowizującego (jak zwykle z resztą) Setha Rogena, bliźniaka i/lub sobowtóra Cristiano Ronaldo (czyt. Dave Franco, brat swojego słynnego brata) oraz umiłowanego przez żeńską część publiczności – Zaca „AleżMamNiebieskieOczyIGołąKlatę” Efrona.
Wszystko upaćkane w seksistwosko-fekalno-kloacznym humorze, uwielbianym przez nastoletnie, amerykańskie gremium. Montaż „made from teledyski”, tony popkulturowych nawiązań i niekończące się melanże. Reżyser próbuje co jakiś czas dorzucić jakąś pseudofilozoficzną myśl o tym, jak to dziecko zmienia życie ludzi, ale w rezultacie i tak nikt nie zwraca na to uwagi.
Nie odstraszają Cię sceny dojenia kobiety (dosłownie), robienia odlewów z męskiego przyrodzenia czy walka na sztuczne penisy? Jesteś odpowiednią osobą na to, by zasiąść w kinowym fotelu. Ja zaśmiałem się dokładnie cztery razy, z czego jeden na głos. Jaki jest zatem wynik? Prosty do przewidzenia. Jeśli lubisz „American Pie” oraz „Project X” – na tym filmie ubawisz się do łez. Jeśli nie – omijaj szerokim łukiem. Dla mnie średniawka jakich wiele.
"Sąsiedzi" od Miasta Filmów otrzymują ocenę 5/10.
Autor: Paweł Hekman