„Ted” to historia Johna Benneta, który jako malec zażyczył sobie, by jego jedyny przyjaciel – pluszowy miś – ożył. Dzięki spadającej gwieździe marzenie kilkulatka spełniło się. Dwadzieścia lat później John i Ted nadal są nierozłączni, zmieniły się jednak ich zainteresowania, na te, które (nie) przystoją mężczyznom w kwiecie wieku. Ten film potrafi rzucić na kolana w konwulsyjnym śmiechu, by chwilę później porządnie wynudzić. MacFarlane z różnym skutkiem strzela żartami o stałych, ciekłych i gazowych wydzielinach ciała, próbując wtrącać między nie jak najwięcej odniesień popkulturalnych, jednak brak w tym wszystkim fi nezji znanej z „Family Guy”. Szczerze mówiąc na „Tedzie” spodziewałem się śmiać tak bardzo, że przed seansem rozważałem spisanie testamentu. Skończyło się na paru świetnych momentach, ale summa summarum – rozczarowaniu.
Autor: Michał Stachura