FILM:

Twardy jak skała, silny jak dąb

Mike Banning to członek elitarnej Secret Service, straży przybocznej prezydenta USA. Po tragicznym wypadku, w którym ginie Pierwsza Dama, a Banning ratuje głowę państwa, zostaje odsunięty od czynnej służby i zaopatrzony w posadkę przy biurku. Podczas spotkania prezydenta Ameryki i premiera Korei dochodzi do zamachu i Biały Dom zostaje zajęty przez terrorystów. W budynku znajduje się też bohater grany przez Butlera i, będąc ostatnią deską ratunku przed zagrożeniem, rozpoczyna swoją własną "Szklaną pułapkę". 

Nie oryginalność (czy może raczej jej brak) jest tu problemem. Kolejne produkcje wcale nią nie grzeszące potrafią mimo to porwać. "Olimp w ogniu" jest – pisząc bez ogródek – rzeczą koszmarnie głupią. Na domiar złego śmiertelnie poważną. Powiewają flagi, padają patetyczne deklaracje, są łzy, amerykańska powaga i  waleczność, jest też on – Banning. Twardy jak skała, silny jak dąb i głupi jak młot. Nic nie tłumaczy niektórych jego poczynań, z których moim ulubionym jest stałe wyjawianie wrogim siłą swych planów. Na jego szczęście terroryści skończyli tyle klas, co Mike – czyli niewiele – i wcielają w życie swój demoniczny plan, którego celem jest… no właśnie, co? Wysadzenie Stanów Zjednoczonych odpowiedzią na koreński konflikt? Rozwiązanie to żadne, ale nasi azjatyccy wojakowie mają plan wcielać w życie, a nie zastanawiać się nad nim. 

Pojawia się też dość niepokojąca teza: czego trzeba, by szturmem wziąć jeden z najlepiej strzeżonych budynków na świecie? Jeden autobus pełny Koreańczyków, dwie śmieciarki z CKM-ami na pokładzie i jeden samolot, niekoniecznie zresztą bojowy. I już. Wyposażeni w to i parę pistoletów terroryści roznieśli w pył całą ochronę, wojsko i kogo tylko było trzeba, żeby dostać się do schronu atomowego najważniejszej osoby jednej z największych potęg militarnych świata. 
 
Na nieszczęście tego filmu zdecydowano się na dość dużo, jak na taką produkcję, efektów specjalnych. Postanowiono też nie utrudniać widzowi ich rozpoznania – 90% eksplozji, wygląda na przeklejone z Painta, a reszta na dzieło czterolatka. Aktorsko również różowo nie jest – gdyby rzucić zapałkę między całe to drewno, ogień objąłby nie tylko Olimp, a również wzniesienia okoliczne. Dziwi to tym bardziej, że obsada jest prawdziwie gwiazdorska: poza wspomnianym Butlerem pojawiają się Aaron Eckhart, Morgan Freeman, czy znany z świetnego serialu "The American Horror" Dylan McDermott. Jest za to cały katalog zagrywek aktorskich w wieku 50+. Powolne "nieeeeee…", toporne one-linery, zacięte miny na zbliżeniach, pełen pakiet.
 
 
Długo możnaby się rozwodzić nad kolejnymi słabostkami "Olimpu". Należy mu za to oddać, że seans, mimo dwóch godzin na licznku idiotyzmów wylewających sie na widza, mija prawie niezauważenie. Nie zmienia to jednak werdyktu: jeśli macie litość dla swoich szarych komórek, nie idźcie na "Olimp w ogniu". To rzecz głupia, tania i niewarta poświęconego jej czasu. Jeśli zrobi kiedykolwiek furorę, to jako ten trzeci film w marketowych pakietach "3 w 1". Czyli jednak nie "Szklana pułapka", a "Szklanką po łapkach".

Autor: Michał Stachura

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00