To najpiękniejsze miejsce w Polsce, w którym odbywają się koncerty. Lepszego widoku na scenę z kazimierskimi Kamieniołomami w tle, nie można sobie wymarzyć, a jednak… . Postanowiliśmy sprawdzić, czy tak, jak zapewniają organizatorzy Kazimiernikejszyn to faktycznie wydarzenie bez spinki.
Jak zapewniali organizatorzy Kazimiernikejszyn to ”jedyny w swoim rodzaju miks muzycznej jazdy, natury, magii Kazimierza Dolnego, jasnej strony mocy, autentycznej, bezspinkowej atmosfery i sytuacji wydarzających się w odpowiednim miejscu i czasie.”
Kazimiernikejszyn to na pewno miejsce dla każdego, kto kocha Matę Ziemię. Bez względu na kolor skóry, wiek, czy wyznanie. Również muzycznie każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Organizatorzy, jak co roku postawili na rodzimych artystów głownie sceny alternatywnej, rockowej, ale i również bałkańskiej.
Festiwalowe koncerty rozpoczęła Daria Zawiałow. Wokalistka wraz zespołem zagrała standardowy set, który większość z nas mogła usłyszeć podczas jesienno-zimowej trasy koncertowej. W repertuarze dominowały utwory z najnowszej płyty artystki „Heslinki”. Wśród nich bardzo dobrze wypadły największe single promujące krążek, czyli „Nie dobiję się do Ciebie” i „Szarówka”. Publika kocha jednak to, do czego miała okazję przyzwyczaić się wcześniej, stąd też „Lwy” ,”Miłostki” i „Malinowy Chruśniak”, cieszyły się największym aplauzem. Już podczas poprzedniej trasy Daria sięgnęła po covery. Nie inaczej było w Kazimierzu. Nie było jednak zaskoczeniem, że były to „Szare Miraże” z repertuaru Kory i Maanamu. Dużym zawodem był jednak koniec koniec koncertu, podczas którego liderka przedstawia poszczególnych członków zespołu. W tym czasie instrumentaliści nie po raz pierwszy( o czym wiedzą uczestnicy poprzednich koncertów zespołu, wykonywali popularny „Eye of The Tiger” z repertuaru grupy Surviver. Nie potrzebne były zatem słowa, sugerujące zaskoczenie wokalistki.
To jednak na następny koncert uczestnicy 6. Edycji Kazimiernkejszyn czekali najabrdziej. Nic zatem dziwnego, skoro to właśnie członkowie Łąki Łan odpowiedzialni są za wydarzenie bez spinki. Ich koncert oddał w perfekcyjny sposób atmosferę oraz idee przyświecającą imprezie. Było zielono, psychodelicznie i tanecznie. Całość dopełniła gra świateł, która pojawiała się również na Kamieniołomach. ŁĄKI ŁAN od wielu lat słyną z niesamowicie energetycznych występów i nie bez powodu są nazywani najlepszym zespołem koncertowym w kraju. Podczas występów nic dwa razy się nie zdarza, każdy z nich jest jedyny i niepowtarzalny. W ciągu ostatnich lat widzieliśmy Łąki Łan już kilkadziesiąt razy, jednak nigdy tak jak w Kazimierzu nie wywarli on na nas takiego wrażenia. Znacie to uczucie, kiedy skończycie czytać wciągającą książkę? Szkoda było, że „Polar Air” nie trwała jeszcze dłużej.
Jarecki to ukłon w stronę zjeżdżającej się z kierunku warszawy publiczności. Wielokrotnie mieliśmy okazje zobaczyć wokalistę u boku Kulturowej, jednak jakiś czas temu zdecydował się na solowy album. Nie zapomniał jednak o starych kolegach branży, takich jak między innymi DJ BRKA, z którym współpracował już przy „Mucha nie siada” i „Punkt widzenia”. Wielokrotnie powtarzał, że nowy album „Za wysoko” to jeden z jego najbardziej osobistych projektów. Było to słychać również na koncercie. Za całość odpowiadał jednak w głównej mierze charakterystyczny, niepowtarzalny głos jareckiego. To był koncert pełen emocji.
Już za chwilę rozpocznie kolejne Męskie Granie, podczas którego co raz częściej i głośniej mówi się o Igo. To właśnie on wraz z kolegą z rockowego Clock Machine postanowili założyć projekt pod nazwą Bass Astral x Igo. To był strzał w dziesiątkę, o czym świadczyło zachowanie publiczności również w Kamieniołomach.
Drugi dzień festiwalowych koncertów rozpoczął się od koncertu Damiana Syjonfam, który postawił na znany od kilku lat repertuar. Ze sceny usłyszeliśmy zatem „Wracam do domu” ,czy „Rytm wyobraźni” z pierwszej plyty artysty. Nie zabrakło jednak repertuaru z ostatniego krążka „Czuję, więc jestem”, wydanego w minionym roku. Wszystko jednak składało się na z ponadczasowe, uniwersalne przesłanie jedności, miłości i harmonii ze światem i z samym sobą, co idealnie wpisało się w ideę tegorocznej edycji Kazimiernikejszyn.
Największym i najbardziej pozytywnym koncertowym zaskoczeniem 6. Edycji były dla nas jednak Bubliczki. Zespół to 7 osobowa grupa hulaszczo – muzyczna z kaszubskim rytmem i zachodniopomorskim zadęciem. Od 2007 banda Bubliczków miesza bałkańską energię, cygański spontan i żydowską aurę z polską i kaszubską treścią. Perefekcyjnie ograni z materiałem oraz z scenicznym zachowaniem publiczności, co musiało porwać cześć festiwalowiczów z leżaka po scenę.
Następnie do końca koncertowego dnia sceną zawładnęli przedstawiciele Męskiego Grania. Dla Organka jednak koncert w Kazimierzu miał osobiste podłoże. Wśród publiczności znaleźli się bratankowie instrumentalisty. Tym bardziej szaleństwo na scenie było jeszcze większe, a gitary jeszcze bardziej brudne w porównaniu do naszych wcześniejszych doświadczeń koncertowych Organka. W repertuarze, to na co najbardziej czekaliśmy „Głupi ja”, „Missispi w Ogniu” i „Niemiłość”. Gitarzysta zaskoczył nas jednak bardzo przyjemną dla ucha premierą nowego singla. Zapowiedział pracę nad płytą, która ukaże się w ciągu najbliższych miesięcy.
Zalewski to klasa sama w sobie. Choć zniknął z polskiej sceny na prawie 10 lat, słychać, widać i czuć, że sceniczne lekcje u boku kolegów z branży odcisnęły właściwe muzyczne piętno. Momentami gitarowo i rockowego, w większości nostalgicznie. Tak zakończył się drugi dzień koncertowych wrażeń.
Tak, jak w przypadku poprzednich dni, różnorodnie było i również ostatniego dnia festiwalu. O 19:00 na scenie pod Kamieniołami pojawiła się Bitamina. Zespół powstał z przyjaźni trojga ludzi i z miłości do muzyki. Słychać to dokładnie w tekstach oraz produkcji bitów. Wrażliwość, z jaką trafiają do słuchacza jest zaskakująca, a wyśpiewywane emocje każdy odczuwa bardzo osobiście. Śmiało możemy ich nazwać głosem, dzisiejszego pokolenia.
Dla spragnionych muzycznej wrażliwości i emocjonalnych przerzyć, koncert Meli Koteluk był spełnieniem marzeń. Mela ma na swoim koncie setki koncertów w ramach festiwali i autorskich tras koncertowych, które wyróżniają się bardzo plastyczną formą i dopracowaną oprawą wizualną. Tak również było podczas Kazimiernikejszyn, gdzie aryjska wraz zespołem promował swoje najnowsze wydawnictwo pt „Migawka”.
Głodni elektronicznych brzmień, mieli szansę zjeść z apetytem muzyczne pierożki. The Dumplings powraca i prezentuje „RAJ”, czyli trzeci studyjny album duetu tworzonego przez Justynę Święs i Kubę Karasia. Nowa płyta została w całości napisana, skomponowana i wyprodukowana przez twórców „złotych” „No Bad Days” i „Sea You Later”. Muzycznie to wciąż elektropop na najwyższym poziomie, w charakterystycznym dla The Dumplings stylu, ale w porównaniu do poprzednich produkcji jest zdecydowanie dojrzalej. Wszystkie teksty napisane na płycie są w języku polskim, co na pewno otwiera w karierze zespołu nowy rozdział.
A na koniec festiwalowych wrażeń wisienka na torcie w postaci klasyki polskiej sceny rockowej- Kult. Zagrali ponad 3000 koncertów, zawsze wyprzedawanych na pniu, wydali 15 albumów studyjnych i dwa koncertowe – wszystkie z doskonałymi wynikami sprzedaży, bez problemu osiągające status platyny. Za każdym razem jednak, jest to niezwykle energetyczna, buntownicza energia. Tak było również w Kazimierzu.
Niezmiennie od 2014 roku Kazimiernikejszyn to nie tylko koncerty. To również spotkania tematyczne, warsztaty, czy zajęcia sportowe.
„Zdecydowaliśmy się na wędrówkę z Paprodziadem. Szliśmy kilkanaście kilometrów. Było zielono i ekologicznie, bo po drodze zbieraliśmy śmieci. Kazimierz to piękne miejsce, wąwozy kamieniołomy robią robotę.” – mówią uczestnicy
Ponadto w tym roku uczestnicy mogli wziąć udział w rowerowym rajdzie tunelem, po ciemku lub skorzystać z wiślano-kajakowej Akcji Lato.
Duża popularnością cieszy się również Strefa Rakieta. To tam możemy losować zadania do wykonania, życzliwie się przytulać, odpocząć po ciężkiej nocy, nauczyć się wzajemnego masażu, stoczyć walkę na kolorowe farby, czy wziąć udział w warsztatach śmiechu.
Co roku w ostatni dzień festiwalu na szczycie Kamieniołomów pali się słomianego koguta. Wcześniej jednak, stoi na rynku w Kazimierzu i każdy, może nakleić na niego karteczki z sentencjami, przemyśleniami lub napisać za co jesteśmy wdzięczni.
Kolejna edycja imprezy już za rok, ponownie w Kazimierzu. Szczegóły na stronie http://kazimiernikejszyn.pl/rozklad-jazdy-harmonogram-zdarzen/