Początkowo może się to wydawać bardzo dziwne i wielu osobom szczęki mogą opaść na podłogę. Jednakże w historii muzyki rozrywkowej możemy znaleźć mnóstwo egzotycznych duetów czy też jednorazowych mariaży stylistyk. Okazuje się, że pani Scherzinger planuje jeszcze nagrać utwór z Alicem Cooperem, a sam Slash ma już za sobą współpracę chociażby z Michaelem Jacksonem. Z królem popu zarejestrował kawałek „Give In To Me”. Numer ten okazał się być wielkim hitem i trzeba stwierdzić, że gitara byłego wioślarza Guns’n’Roses dodała mu sporą dawkę czadu i energii. Innym owocem współpracy Jacko ze Slashem był kawałek „Black Or White”. Jackson generalnie potrafił dobierać sobie do współpracy dobrych gitarzystów. Ma na koncie bowiem numer z udziałem Carlosa Santany, a już przy okazji nagrywania swojej kultowej płyty „Thriller” z 1982 roku namówił samego Eddiego Van Halena z heavy metalowego Van Halen do zagrania solówki w utworze „Beat It”. Co ciekawe Van Halen odmówił przyjęcia honorarium za swój wkład we wspomniany kawałek i nieświadomie przyczynił się do wyodrębnienia nowego gatunku muzycznego czyli Black Metalu. Z jego udziałem na „Thriller” wiąże się bowiem anegdota, która głosi iż członkowie angielskiej grupy metalowej Venom byli tak zniesmaczeni posunięciem Van Halena, że postanowili nie określać już swojej muzyki mianem Heavy Metal, a Black Metal. Taki też tytuł nosiła ich płyta z 1983 roku.
Innym duetem, który wśród niektórych wywoływał mieszane uczucia było jednorazowe połączenie sił przez Kylie Minogue z Nickiem Cave’em. Wiele osób już na samą myśl zestawienia głosów cukierkowej wykonawczyni muzyki pop z księciem mrocznego rocka pukało się z uśmieszkiem politowania w głowę, ale jednak w tym szaleństwie była metoda. Gdy świat usłyszał efekt współpracy Kylie z Cave’em w postaci utworu „Where The Wild Roses Grow”, wielu malkontentów musiało pochylić pokornie czoło. Kawałek ten stał się wielkim hitem i przyniósł korzyści obu artystom. Cave dał się poznać szerszej publiczności, a Kylie Minogue udowodniła, że potrafi śpiewać nie tylko słodkie pioseneczki o lokomocji. Sam Nick Cave z kolei zaszokował ostatnio wszystkich wyjawiając w jednym z wywiadów, że planuje zrobić duet z Beyonce!
Świat zaniemówił również w momencie, kiedy podczas jednego ze swoich koncertów Eminem wykonał swój hit „Stan” w towarzystwie…Eltona Johna. Pal sześć, że panowie są z różnych bajek muzycznych. Wszyscy byli o wiele bardziej zaszokowani, że między obydwoma wykonawcami zachodzą duże różnice w postrzeganiu świata. Eminem jak wiadomo w swoich utworach dosyć często w, delikatnie mówiąc, uszczypliwy sposób wypowiada się o różnych mniejszościach, a Elton John to zdeklarowany homoseksualista walczący o prawa tejże grupy ludzi. Walki podczas występu nie było, za to owo wykonanie „Stana” zachwyciło widzów.
Na naszym podwórku także możemy znaleźć przykłady nietypowych mariaży muzycznych. Wspomnieć tu należy choćby utwór „Kraków” w wykonaniu grupy Myslovitz i Marka Grechuty. Wielu złośliwych czeka z kolei na udział Dody na nowej płycie Behemotha, ale ten duet pozostaje póki co tylko w sferze zwykłych drwin.
To tylko kilka z ogromnej liczby przykładów, że ogień może się czasem łączyć z wodą. Różne są tylko wersje tłumaczenia takich zjawisk. Jedni twierdzą, że świadczy to o otwartości muzyków. Drudzy zaś są zdania, iż to posunięcia typowo komercyjne. Prawda zapewne leży gdzieś po środku.
Foto: Jason Campbell
Autor: Michał Cierniak