MUZYKA:

Na Zachodzie bez zmian?

Ci, którzy mieli styczność z nawijką Słonia, wiedzą, że ta jazda nie jest dla każdego. To trochę jak z kampowymi horrorami: grono odbiorców jest dość hermetyczne, ale jak już złapie, to łatwo nie puści. Tak, jest ultrawulgarnie, przeagresywnie i mrocznie. Jest też spora dawka specyficznego humoru, dla jednych gwarantujących szeroki uśmiech, dla innych będącego definicją niesmaku. Słoń jest wszystkich tych skrajności świadomy i zdaje się świetnie bawić, widząc, jak reaguje się na jego twórczość.
“Demonologia II” to niemal z definicji powtórka z rozrywki. Jak w filmach jednak, przepis typu “mocniej, szybciej, więcej” jest cały czas przepisem na udany sequel. Jest zatem jeszcze więcej chorych historii (“Ania”! “Baran”! Król szczurów”!). Dwie części “Zagłady” to już niemal nowa jakość w rapowym storytellingu. Każda ma swój indywidualny styl i formę, połączone wspólną historią (apokalipsa zombie), zrealizowane z pomysłem i – w hiphopowych realiach – niemałym rozmachem. Poza tym jest dobra, trzecia odsłona “WCM”, przaśne “Pan Patryk pojechał na biwak”, rozbujany “Slasher” i kolejna chora opowieść – “Suro”. Całość zaś kończy rodzaj hidden tracka – “D2B4”, do którego klip, stanowiący zapowiedź albumu, od czerwca uzbierał już prawie 4 miliony wyświetleń na YouTube. Przypadek?
Osobną jakością tego albumu jest warstwa muzyczna. Mikser to prawdziwy szef podkładów i mrok wylewa się nie tylko z wersów Słonia, ale też jęków, uderzeń w pianino, krzyków, przeróżnych odgłosów, które doskonale dopełniają klimatu drugiej części “Demonologii”. Trudno wymienić tu jego najlepsze momenty. Może będzie to karkołomna zmiana rytmu w “Suro”? Może zabawa smykami w “CHCWD”? Lub – nie rozmieniając na drobne – maestria w samplowaniu wszelkich na pierwszy rzut ucha ledwo słyszalnych akcentów, które później tak cieszą? Są dęciaki w “Super partii”, mrok leje się strumieniami z głośników przy przewrotnym “Baranie”, słowem – dużo, dużo dobra.
“Demonologia II” to wydawnictwo dwupłytowe. Jak zawsze w tego typu przypadkach istnieje obawa, czy oby nie jest to za dużo. Słoń na szczęście poniżej pewnego poziomu nie schodzi, mamy tu nawet coś na kształt reżyserii, dawkowanie napięcia oraz znane już z pierwszej odsłony “Demonologii” dźwiękowe mini-skecze. Stoją co prawda na nieco niższym poziomie, niż w przypadku części pierwszej, ale pełnią inną rolę. Zapewniają chwilę oddechu, tak potrzebną przy słuchaniu historii o rozpadających się ciałach, gwałtach, pozbawianiu bliźnich kończyn i narządów wewnętrznych.

Bywa, że Słoń się powtarza. Bywa, że niektóre wersy brzmią podejrzanie znajomo. Nie każdy track trzyma – dość wysoki, gwoli ścisłości – poziom całości. Obejść smakiem musimy się w temacie feature’ów. W pierwszej odsłonie “Demonologii” mieliśmy między innymi świetne wersy od Kajmana i etatowego współpracownika Słonia – Shelleriniego. Ten drugi nawet tu się pojawia, ale nie ma takiego szału, jak ostatnio. Siłą rzeczy nie mamy też tego efektu zaskoczenia. Płyta z 2010 była kopniakiem prosto w trzewia, tu wiemy już, czego mniej więcej się spodziewać, więc i szok jest mniejszy.
“Demonologia II” to mimo wszystko naprawdę dobra rap płyta, łącząca rewelacyjne podkłady z chorymi rymami. Wyobraźnia Słonia w tworzeniu krwawych historii zdaje się nie mieć granic. Do dwóch płyt CD dorzucono jeszcze DVD z filmem poświęconym produkcji płyty. Jest krótko, treściwie i radośnie. Słoń umie i lubi opowiadać, skąd biorą się dźwięki, które słyszymy i z dumą oprowadza nas po swoim studiu, gdzie z “Vulgar Display of Power” w podładzie pozdrawia wszystkich fanów Pantery. Mikser prezentuje z kolei, jak niewinne początki mają niepokojące jęki w “D2B4”. W zestawie nieco smuci brak książeczki – biorąc pod uwagę dbałość o szatę graficzną płyty, jest za czym tęsknić.
To doskonały prezent dla każdego fana Słonia. Dla kogoś, kto wcześniej nie miał stycznośc z jego twórczością, może być nieco wstrząśnięty. Nikt jednak nie mówił, że będzie łatwo. A radykalna muzyka od rapera z Poznania i tak znajduje szerokie grono odbiorców, o czym niech świadczy choćby wyprzedanie zielonogórskiej Wyspy podczas niedawnego koncertu. Warto dać szansę wędrówce po wykręconej wyobraźni Słonia. Jest co zwiedzać.

Autor: Michał Stachura

Zobacz więcej
Back to top button
0:00
0:00