Po wyjściu na ulicę spodziewałem się, że usłyszę pierwsze festiwalowe dźwięki, na ten moment trzeba było jednak chwilę poczekać i przemieścić się na drugą stronę Pałacu Kultury i Nauki. Tam już – mimo deszczu – znana festiwalowa atmosfera i tłum warszawiaków kołysających się w rytm muzyki, jaką zafundował im Andrzej Smolik ze swoim Big Bandem. Piosenki znane i mniej znane. Żeby ich słuchać idealne jest usiąść przy kawie lub innym ulubionym napoju na plaży, w domu najlepiej w ciepły letni dzień lub rozgwieżdzoną noc…niestety ani jednego, ani drugiego. Uczestnicy festiwalu dzielnie zmagali się z niedogodnościami aury. Za to artyści zadbali o to, aby ich rozgrzać do czerwoności.
Z tym poradzili sobie doskonale Razorlight. Mimo lekko nerwowej atmosfery, bo ich występ miał półgodzinne opóźnienie prawdziwy upust emocji od pierwszych akordów dały fanki Joanny’ego Borrella. Już po paru sekundach tłum już krzyczał i śpiewał ulubione piosenki. Zagrali swoje hity America, Wire To Wire, Before I Fall To Pieces i nie tylko i tak przez około godzinę…i niestety ani minuty dłużej. Fanom należał się bis za długie oczekiwanie w deszczu i chłodzie, artyści najwyraźniej uważali inaczej, że należy im się odpoczynek za granie w takich warunkach. I tym mało optymistycznym akcentem zakończył się pierwszy festiwalowy dzień.
Już dzisiaj od 17 kolejna porcja muzyki z Placu Defilad w Warszawie. Tym razem trzeba wybierać miedzy dwoma scenami i między takimi artystami jak MGMT, Calvin Harris, N.E.R.D., Groove Armada czy The Crystal Method.
Autor: Krzysztof Burda