Nowa propozycja Brand New Sin jest bardziej „subtelna” od pozostałych płyt zespołu. Mamy to co poprzednio, czyli ballady na kilometr pachnące Whisky – „Crossed Out And Changed” i solidne rockowe kompozycje z dużą dawką riffów. Te drugie w przeciwieństwie do starych dokonań Brand New Sin mogą spokojnie zagościć w radiu („Summertime”). Są także świetne refreny, które tak bardzo lubię – „Two Middle Fingers”, czasami jest trochę punkowo – „The Death Of One Thing Or Another” i „Hideous”.
Co najważniejsze – nie jest nudno, choć może nie zawsze zabraknie nam tchu w piersiach podczas słuchania. Osobną sprawą jest to, jak wypadł Kris Wiechmann w roli wokalisty. Na całe szczęście jest świetny! Nie ma oczywiście takiego mocnego głosu jak Joe Altier, który opuścił szeregi zepsołu w 2008 roku, jest jednak o wiele lepszym wokalistą niż Joe Sweet, który jako ostatni śpiewał w BNS.
Jeszcze sprawa brzmienia. Słychać, że skład zubożał, bo jednej gitary słucha się trochę dziwnie w porównaniu do debiutu, gdzie gitary były aż trzy. Odbiło się to także na „ciężarze” muzyki, który był o wiele bardziej odczuwalny na poprzednich płytach.
Wiadomo, że nie jest to płyta powalająca, jest to po prostu rock n’roll, ale rock n’roll zaserwowany w inny sposób niż wcześniej robił to Brand New Sin. Zespół jako trio sprawdza się świetnie i mam nadzieję, że wybiją się wreszcie z podziemia southern rocka w USA. Trzymam kciuki!
Autor: Łukasz Świdurski