Kapela, której kariera już od samego początku rozwijała się w bardzo dynamiczny sposób (debiutancki singiel od razu znalazł się na szczytach duńskich list przebojów, a już rok po powstaniu zespół wystąpił na festiwalu Roskilde) nie zwalnia tempa również na "Fault Lines". Co prawda ciężko powiedzieć, że muzyka zawarta na tym krążku niesie ze sobą rewolucyjne zmiany w stylu Duńczyków, ale nadal są to dźwięki trafiające prosto do serc ich fanów. Najlepszym dowodem na to jest debiut albumu na pierwszym miejscu duńskiej Hitlisten.
Na pewno zespołowi Turboweekend w tych sukcesach pomaga fakt powrotu mody na lata 80-te, a ich synthpopowe granie ze spokojem odnalazłoby się właśnie w tamtej dekadzie. Ta moda dociera również do Polski, więc wiele wskazuje na to, że "Fault Lines" może odnieść sukces także w naszym kraju.
Autor: