KULTURA:

24 godziny na dobę

Trochę byłam naiwna, że po tym moim ciągłym narzekaniu na niego, tak łatwo się zaprzyjaźnimy. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że on ma nade mną naprawdę sporą przewagę. Umie latać. I zazwyczaj robi to bardzo szybko.
    Mam wrażenie, że wciąż przede mną ucieka. Ucieka i jeszcze warunki stawia! Nawet zabronił mi tańczyć, a  potem gdzieś sobie odleciał. A ja się zgodziłam! Teraz z perspektywy Czasu mogę powiedzieć, że żałuję. A  właściwie nie mogę powiedzieć czegoś z perspektywy mojego przyjaciela, bo co jak co, ale Czas mi się jeszcze nie zwierzał.
    Mówię o nim przyjaciel… Chyba sobie to ubzdurałam, albo po prostu nie wiem, jak go nazwać. Bo skalarna wielkość fizyczna określająca kolejność zdarzeń oraz odstępy między zdarzeniami zachodzącymi
w tym samym miejscu to tak jakoś za długo i zbyt wikipedycznie.
    Więc będzie dość bezosobowo i absolutnie nie tak jak wyżej. Ale przyjaciel? Przecież przyjaźń jest czymś nadzwyczajnym, a z nim kolegować może się chyba każdy na świecie. Chociaż… To najwidoczniej nie jest takie proste, jak może się wydawać. Z tego, co słyszę, każdy mówi, że ma go za mało. Nic dziwnego, skoro on musi zadowolić wszystkich ludzi na świecie. Tak się jakoś z naturą dogadał, że jak tu jest 22, to w Londynie 21, w Kalkucie 3, a w Pekinie 5. Może to mu ułatwia pracę.
    Drogi Czasie. Ja naprawdę nie żądam zbyt wiele. Chciałabym, żebyś poświęcił mi trochę więcej siebie. Gdy nie ma Cię obok mnie, czuję się fatalnie. W sumie, kiedy się spotykamy, też nie najlepiej, ale lepiej. Wolę, jak sprawiasz, że mam kompleksy (myślałam, że jestem dokładna, punktualna…) niż gdy Cię nie ma wcale.

 

Autor: Karina Ostapiuk

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00