Po tym jak człowiek stanął na dwóch nogach, co go wreszcie odróżniło od małp (w 98% mamy wspólny genom), kobiety musiały jakoś przyciągnąć uwagę mężczyzn bez konieczności odwracania się do nich tyłem. Ewolucja zadbała o to i dała im potężną, skuteczną broń, dawniej zwaną drażniątkami, dziś nieco mniej subtelnie bufetem, buforami… kto co lubi.
Podobno dobry handlowiec sprzeda śnieg Eskimosowi. Piersi śnieżyste, nie tylko te z opowiadań Żeromskiego, sprzedają się same. Niejednokrotnie słychać: ta sobie kupiła, a tamta dorobiła. Ku mieszanym uczuciom, szczególnie szklarzy, którzy widzą, co widzą, a także wskazują inne zastosowanie silikonu. Jak nisko jeszcze w przyszłości te piersi upadną?
Nie zawsze tak było. Dzisiejsze odnalezione przeze mnie na wikipedii „zderzaki” odegrały niemałą rolę w historii narodów. Legenda narodzin Litwy głosi, że przecudnej urody Bogini Łauma zgrzeszyła kiedyś z ziemskim młodzianem.
W wyniku tego, jak natura każe (widać wobec Bogiń też jest bezwzględna), powiła dziecko. Zazdrosny inny Bóg (Uwaga: drastyczne) poobrzynał Łaumie piersi, pokawałkował i zrzucił na Ziemię. A lud, który na te kawałki się połakomił i łapczywie pozbierał, nazwano Litwinami. W Biblii napisano: „Kto szuka, ten znajdzie”. I żeby wszystkim szukającym stało się zadość, również w Biblii piersi znaleźć można. Salomon (mądry ci on był) takie słowa w usta bohatera w Pieśni nad pieśniami wkładał: „Piersi twe jak dwoje koźląt, bliźniąt gazeli, co pasą się pośród lilii”. Na co oblubienica (raczej nie przystępna) później odpowiadała: „Murem jestem ja, a piersi me są basztami”.
Powie ktoś: kto widział takie rzeczy!? A no wszyscy. Może z wyjątkiem Donalda Tuska, który na ekspozycji Narodowego Muzeum w Gdańsku nagich piersi nie zobaczył. I chyba tylko on. Dyrektor muzeum na czas odwiedzin premiera kazał okryć studentki, pozujące do ekspozycji w stroju topless. Czyżby bał się, że szef rządu jeszcze nie ochłonął po tym, jak zaśpiewała mu Doda?
Autor: Grzegorz Czarnecki