Można też stworzyć jakiś osobisty filozoficzny wywód. Argumentować swoje opinie, powołując się na miliony dzieł, cytując słowa ludzi, których nazwiska nie tyle, że trudno zapamiętać, co ciężko wymówić. Do takich przemówień mam ambiwalentny stosunek. Wszystko ładnie, pięknie. Ale w tym momencie to, że wypowiadane słowa brzmią tak bardzo mądrze, nie jest zaletą, bo trudno cokolwiek zrozumieć.
▪ Facebook’owa społeczność
Po cichutku znów odniosę się do Facebook’a. Nasza-klasa niczego złego mi nie zrobiła. Ale wolę jej starszego, amerykańskiego kolegę, który nie dość, że sprawia wrażenie, jakbym odnosiła się do książki – wystarczy mu odciąć twarz – bardziej niż ktokolwiek i cokolwiek odzwierciedla wszelkie możliwe sfery ludzkiego życia, pozwala dostrzec cechy naszego społeczeństwa. A może raczej społeczności. Łatwiej, w wielu przypadkach, byłoby napisać pamiętnik w imieniu wybranej osoby, która charakteryzuje się udostępnianiem codziennie miliona postów na własnej tablicy, niż odpowiedzieć na pytanie: Czego wśród fejsbukowych informacji znaleźć nie możemy?
▪ Związki, burza i müsli
Nie myślę nawet o zmianach statusu podczas każdej kłótni ze związkowiczem. Bo niemodnie jest mieć drugą połówkę, chłopaka, dziewczynę. Lans jest podczas bycia w związku! Generalnie do tych miłosnych nowinek się już przyzwyczaiłam. Ale wciąż szokuje i zadziwia fakt chwalenia się (?) takimi rzeczami, jak posiadanie bułki na śniadanie. Nie, przepraszam. Nikt nie napisze, że je bułkę. „Jogurcik z müsli na dobry początek dnia Autor: Karina Ostapiuk