Mówi, że zajmuje się wieloma rzeczami, bo bardzo szybko się nudzi. Na listę zainteresowań może wpisać teatr, muzykę, podkładanie dźwięku do gier. Ale w każdej dziedzinie osiągnął poziom, który go zadowala. I nadal między nimi przeskakuje. Po prostu – Artur Beling!
Jednym z ostatnich zajęć artysty było pisanie. Wydał książkę poświęconą wystąpieniom publicznym – zagadnieniu, które według niego jest bardzo niedoceniane.
Nadal mam w tej dziedzinie jakieś szkolenia. Teraz w Poznaniu będę coś robił, w Warszawie. Pracowałem z politykami – nie powiem, z którymi. Ale generalnie wystąpienia publiczne to zaniedbana u nas dziedzina. Jest więcej stylistów, specjalistów od wizerunku, jednak jeżeli chodzi o szkolenie ludzi w wystąpieniach publicznych, to jest z tym licho. Rynek jest, ale z drugiej strony, gdyby poświęcać się tylko pracy, to możnaby sfiksować. Dlatego wyszedłem z tych szkoleń, bo to człowieka potwornie spala.Artur Beling
Co zatem zrobić, by nie zwariować? Oczywiście znaleźć odskocznię. A tą jest na przykład muzyka. Niekoniecznie w wymiarze wyłącznie grania.
Jest taki człowiek na Facebooku, niejaki Miku. Robi gitary z niczego. Te instrumenty wywodzą się z kultury pól bawełnianych, z południa Stanów Zjednoczonych, gdzie pracujący tam niewolnicy robili sobie instrumenty z tego, co mieli. Czyli jakiś drut i trochę drewna plus pudełko po cygarach.Artur Beling
Właśnie z gitarą z pudełka po cygarach Artur Beling odwiedził Radio Index. Jesteście ciekawi, jak brzmi taki własnoręcznie wykonany instrument? Posłuchajcie poniżej. W wywiadzie także o różnicy między graniem do kotleta i do homara.
Artur Beling