W jakich warunkach będzie działał Lubuski Teatr od jesieni? Jego pracownicy na bieżąco śledzą sytuację epidemiologiczną i zastanawiają się, jakie znaleźć rozwiązanie, choć wiedzą, że nie sposób przewidzieć wszystkiego, co może się wydarzyć.
– Zakładamy dwa warianty – przyznaje dyrektor teatru, Robert Czechowski.
Ciężko jest cokolwiek zaplanować. Oczywiście siedzimy, intensywnie myśląc, co się wydarzy za chwilę. Żyjemy z wyobraźni, więc nietrudno sobie wyobrazić, co może być. A z drugiej strony – ciężko to przewidzieć. Zakładamy dwa zasadnicze warianty, czyli normalność – wówczas mamy przygotowany repertuar z premierą „Ożenku”, ale to jest wariant dosyć mało prawdopodobny. Przygotowujemy się też do drugiego wariantu, czyli do teatralnego reżimu sanitarnego. W salach widowiskowych, takich jak nasza, z klimatyzacją, w praktyce można liczyć mniej więcej 100 miejsc na dużej widowni i 12 do 15 na małej.
Dyrektor pozostaje więc przy planach przeniesienia spektakli kameralnych na dużą scenę. Chodzi głównie o względy ekonomiczne, czyli opłacalność przedstawień.
Żeby to się przynajmniej wyzerowało. Jeżeli się gra spektakl taki jak „Ach, Odessa-Mama” czy „Piaf”, gdzie występuje niemal cały zespół lub cały zespół, to koszt takiego spektaklu jest bardzo duży. Więc musimy myśleć trochę sprytniej. Stąd wyjście w plener po rozmowach z sanepidem, bo jednak gdy gramy teraz w plenerze, obejmuje nas reżim ogródkowy, gastronomiczny, a nie teatralny. Co w praktyce oznacza na przykład 300 widzów, 250, a nie 50 czy 80.
Całą rozmowę z Robertem Czechowskim znajdziecie poniżej.
https://www.facebook.com/index96fm/videos/707036633412104/?__xts__%5B0%5D=68.ARB7RRRNauRbVlr0MBpjgjoGdhlX71xKP2YAT5ra7DPwYrKMyUj-b79mR7KmiHkoS0HDEB67N_bUBhdVyqH_Sa6OYg5zKV6CwxVwa7XoHnt8p2lvjW3_c5NYvPrE0dKfPd_HFl1Lk638tUL-mv7yJDDO9jR1Iol-5_OKBsslB-3pYD-mypGrME4HVWNo7L5luREIL9A-SUSRT0VrJ6OluLxED_SjZiPQvxswXro9T-MqrDL0iGMJUVJOcDVIFsWJ1sHHatmn87bKU8cQVqQyNLLs8lzMuzMs6YaTkWMJUvnLameLZt6-1_gFv3ctFcSPd4x6VKNzFNpo68Fb20JaMpGQYdU&__tn__=-R
