AZS:

Co się stało w końcówce z naszymi szczypiornistami?

Tylko trzy bramki rzucili w ostatnich dziesięciu minutach piłkarze ręczni PKM Zachód AZS Uniwersytetu Zielonogórskiego w meczu z MKS-em Wieluń. Fatalna końcówka przesądziła, że akademicy przegrali swój pierwszy mecz przed własną publicznością w tym sezonie 23:28.

8 minut w końcówce bez gola, to dużo za dużo, żeby wygrać mecz z rywalem, który każde potknięcie za sprawą udanego kontrataku jest w stanie zamienić na gola. Co się stało z zielonogórzanami w końcówce? Czy podopiecznym Ireneusza Łuczaka zadrżały ręce w decydujących momentach spotkania? To już pytania do szkoleniowca akademików.

Nie wiem czy ręce, bardziej wydaje mi się, że to siedzi w głowie. I te rzuty z 12 metra, mówiłem o tym w przerwie, nie powinny mieć miejsca. Wyciągniemy wnioski po analizie. Cypriana Kociszewskiego możemy się nie spodziewać w tym sezonie w ogóle. Czeka go operacja. Daniel Mieszkian i Jędrek Jasiński w 90% pojadą z nami do Obornik i zameldują się na parkiecie.Ireneusz Łuczak, trener PKM Zachód AZS UZ

W bramce zielonogórzan świetnie spisywał się Marek Kwiatkowski, który przed tym sezonem powrócił do AZS-u. Do przerwy zielonogórzanie przegrywali dwiema bramkami. W drugiej połowie cierpliwie gonili, by w 51 minucie po golu Piotra Piróga wyjść na prowadzenie. Rywale jednak błyskawicznie odpowiedzieli, a potem odskakiwali na kolejne trafienia.

Nie można być szczęśliwym, jak się przegrywa mecz. Zadecydowało ostatnie 10 minut, totalna niemoc z naszej strony. Niestety ten powrót do tej hali dla mnie nieudany. Trzeba będzie odrobić te punkty w następnym meczu na wyjeździe. Marek Kwiatkowski, bramkarz PKM Zachód AZS UZ

To drugi mecz i druga porażka zielonogórzan, którzy w kolejny weekend zmierzą się na wyjeździe z Borem Oborniki Śląskie.

Zobacz więcej
Back to top button
0:00
0:00