Przeszłość niejednokrotnie pokazała, że mecze pomiędzy siatkarkami z Zielonej Góry i Nowej Soli nierzadko trwają pięć setów a przed ich rozpoczęciem trudno wskazać wyraźnego faworyta. W piątkowy wieczór było jednak nieco inaczej, a do wyłonienia zwycięzcy spotkania 8. kolejki lubuskiej III ligi kobiet potrzebowaliśmy zaledwie trzech partii. Zielonogórski AZS pokonał drużynę z Nowej Soli 3:0.
Pierwszy set trwał najkrócej, co nie może specjalnie dziwić, biorąc pod uwagę jego rezultat. Gospodynie kontrolowały przebieg zdarzeń, pewnie wygrywając inauguracyjną odsłonę 25:10.
O wiele większy poziom emocji mieliśmy w drugiej odsłonie, chociaż jej początek mógł wskazywać na równie okazały triumf zielonogórzanek, które szybko objęły prowadzenie 3:0. Tym razem jednak nowosolanki nie pozwoliły odskoczyć swoim rywalkom, a same zbudowały sobie kilkupunktową przewagę, w pewnym momencie prowadząc aż 21:17. Ares poprawił przede wszystkim grę w obronie i w bloku, co udowodnił w końcówce seta. Na zespół akademiczek było to jednak za mało. Zielonogórzanki po zaciętej walce przychyliły szalę zwycięstwa na swoją korzyść, pokonując swoje rywalki 28:26.
Trzecia, a jednocześnie ostatnia odsłona rywalizacji również zakończyła się wygraną drużyny z Zielonej Góry, która szybko wypracowała sobie kilkupunktową zaliczkę i utrzymała ją, wygrywając trzeciego seta 25:16.
Tradycyjnie, po zakończeniu spotkania rozmawialiśmy z MVP, którą była Zofia Wojtaszek z zielonogórskiego AZS-u.
W drugim secie nie było tak łatwo, było zdecydowanie gorzej niż w tych dwóch poprzednich. Myślę, że to głównie przez to, że zaczęliśmy popełniać za dużo własnych błędów, ale udało nam się w końcu to wygrać. Trybuny niosły nas po zwycięstwo, jesteśmy wdzięczni naszym kibicom, dziękujemy. Myślę, że powodem tego, że rywalki odskoczyły nam na kilkupunktową przewagę, były nasze błędy i brak skupienia.
O udanym początku meczu i nie tylko mówiła Hanna Leks, grająca w zielonogórskim zespole.
Zdecydowanie chciałyśmy wejść w ten mecz spokojnie, z pewną zagrywką, dobrze w obronie i w tym pierwszym secie nam się to udało, więc dosyć łatwo udało nam się go wygrać. Byłyśmy zadowolone z tego. Myślę, że w drugim secie na pewno zabrakło spokoju. Były problemy w zagrywce, zaczęłyśmy sporo psuć, w nerwowych sytuacjach dużo piłek uciekało, popełniałyśmy także błędy w komunikacji. Wynik zaczął uciekać i końcówka już nerwowa, w emocjach i potrzebowałyśmy jeszcze więcej skupienia, żeby można było ją wygrać.
Zadowolony z szóstego w tym sezonie triumfu swojej drużyny był jej trener, Wiktor Zasowski.
Wiedzieliśmy, że to będzie taki mecz momentami pewnie na styku. Też chyba trochę liczyłem na większy opór Nowej Soli, ale może po prostu nasz zespół dzisiaj tak dobrze wyglądał. Powtarzałem dziewczynom, że to dobry tydzień, mieliśmy trening, trzymamy koncentrację, więc mecze są przyjemnością. W drugim secie własnymi błędami napędzaliśmy zespół z Nowej Soli, a zupełnie niepotrzebnie, bo tam już po 20 punkcie zaczęliśmy im dostarczać piłkę i dowieźliśmy zwycięstwo “na przewagi”. Mogliśmy to zrobić wcześniej, bo tam nerwowo trochę było z tyłu, ale summa summarum wygrywamy i to jest najważniejsze, jeszcze bez straty seta, więc super.
Pomimo porażki, przekonana o sile nowosolskiego Aresu jest Klaudia Łabińska.
Niestety, może dzisiaj się nie udało, ale jesteśmy silne, będziemy walczyć dalej i nie poddawać się. Myślę, że dzisiejszy dzień pokazał, że potrafimy wiele, tylko po prostu trzeba się zebrać w garść i lecieć dalej. W drugim secie prawie się udało, jak to mówią, “do trzech razy sztuka”. Życzę mojej drużynie wszystkiego, co najlepsze i będziemy grać dalej po prostu.
O problemach nowosolanek, ale i o pozytywach związanych z ich dobrą postawą w drugiej partii rozmawialiśmy z trenerem przyjezdnych, Rafałem Snochem.
Od kilku meczów borykamy się z bardzo dużym osłabieniem w zespole. Nie wiem, czym jest ono spowodowane, szukamy tego powodu cały czas, ale nie mamy, że tak powiem, tego “team spirit” i nie ma zespołu. Dziewczyny boją się grać, nie chcą grać i jest problem, ale tak naprawdę nie wiem gdzie jeszcze, w czym i jak, ale nie dowozimy meczów i nie ma tej “chemii” między innymi chyba i jest tam problem z zespołem. W drugim secie dziewczyny w końcu wzięły się do roboty i zaczęły grać to, co potrafią. Wiadomo, “na przewagi” to można tak sobie powiedzieć, że mógł wygrać jeden i drugi zespół. Nasza rozgrywająca doznała kontuzji, a konkretnie naderwany mięsień czworogłowy, dlatego może nasz zespół też się troszeczkę posypał w końcówce i to nie wyszło. Może gdyby wygrały drugi set, spotkanie potoczyłoby się dla nas lepiej.
W tej chwili zielonogórzanki mają na swoim koncie 19 punktów i zajmują pierwsze miejsce przed SPS-em Zbąszynek. Najbliższy wyjazdowy mecz akademiczek z UKS-em Promieniem Żary został odwołany.







