Wojna zielonogórsko-włocławska o finał Energa Basket Ligi wciąż trwa! W serii mamy remis 2-2, bowiem Stelmet Enea BC dziś przegrał z Anwilem w hali CRS 87:88. To pierwsza wygrana włocławian w Zielonej Górze od przeszło pięciu lat.
W mecz lepiej weszli przyjezdni, którzy od początku prowadzili. W połowie kwarty zanotowali zastój, który wykorzystali gospodarze. Po trafieniach Borisa Savovicia i Łukasza Koszarka Stelmet zanotował run 11:2, jednak pierwsza odsłona zakończyła się wygraną gości. W drugiej kwarcie podopieczni Igora Milicicia wyprowadzili dwa najsilniejsze ciosy, najpierw 8:0, a potem 14:0 i ustawili mecz, wygrywając pierwszą połowę 51:34.
Po zmianie stron gonić zaczął Stelmet, najpierw zbliżył się na 10, a chwilę później na 7 punktów. Trener gości musiał poprosić o czas i po tej przerwie goście uciekli na bezpieczniejsze 12 “oczek”.
Gdy na ławce siedziała cała pierwsza piątka i wydawało się, że nic dobrego zielonogórzan już nie spotka, wtedy z dystansu trafił Martynas Gecevicus, za chwilę Filip Matczak zdobył 5 “oczek” z rzędu i Stemet przegrywał jednym posiadaniem piłki. Hala CRS oszalała ze szczęścia, gdy do remisu doprowadził, i to rzutem za 3 pkt., Vladimir Dragicević. To były jednak ostatnie punkty zielonogórzan w tym meczu. Ostatnie 20 sekund miał Anwil. Stelmet zdecydował się nie faulować, a wybronić akcję “Rottweilerów”. Wjazd po kosz Ivana Almeidy zakończył się faulem Koszarka. MVP sezonu zasadniczego pierwszy rzut wolny trafił, drugi celowo spudłował i Stelmet, mając 1,5 sek. do końca nie zdołał już wyprowadzić akcji na rzut.
Mecz nr 5 w poniedziałek, 21 maja we Włocławku o 17:45. Na zwycięzcę czeka już BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski.
k
Łukasz Ostrowski, MK