Pierwszy mecz o stawkę dla nowego trenera Bayernu Pepa Guardioli rozpoczął się fatalnie. Już w 6. minucie na prawej flance znalazł się Lewandowski, który wrzucił piłkę w pole karne. Futbolówka po rykoszecie trafiła na głowę Svena Bendera. Ten oddał strzał na bramkę, piłki nie był w stanie chwycić niepewny Tom Starke, a Marco Reus dopełnił formalności..
Zaledwie 2 minuty później Starke znów wyjmował piłkę z siatki. Po podaniu Ilkaya Gündogana w sytuacji sam na sam znalazł się Lewandowski, który uderzył obok desperacko interweniującego bramkarza. Arbiter boczny w momencie podania do Polaka dopatrzył się jednak spalonego. Jeśli rzeczywiście był to spalony, to minimalny.
W 18. minucie, ponownie powinno być już 2:0. Gündogan zagrał w pole karne do Reusa, ten dośrodkował przed bramkę do Lewandowskiego, ale strzał Polaka był zbyt słaby, aby zaskoczyć Starkego. Mimo szalonych ataków Borussii, wynik nie zmienił się jednak do przerwy.
Druga połowa okazała się być prawdziwym festiwalem bramek. W 54. minucie do siatki Borussi trafił niezawodny Arjen Robben. Niespełna dwie minuty później było już 2:1 dla podopiecznych Jürgena Kloppa po… samobójczym trafieniu Daniela Van Buytena.
Kibice BVB jeszcze nie zdążyli ochłonąć po golu na 2:1, a Gündogan fenomenalnym strzałem podwyższył wynik spotkania. Bayern się jednak nie poddawał. W 63. Weidenfellera. Znów pokonał Robben po wymianie z Lahmem. Trzeba przyznać, że w perspektywie całego meczu duet ten był najgroźniejszą i najbardziej skuteczną bronią Bayernu, To jednak nie wystarczyło. W 86. minucie Reus strzelił swojego drugiego gola i przypieczętował sukces Borussii. Było już po meczu.
Borussia Dortmund – Bayern Monachium 4:2 (1:0)
Marco Reus 6, 86, Daniel Van Buyten 56-sam., Ilkay Gündogan 57 – Arjen Robben 54, 64
Autor: Damian Łobacz