Jednak czemu tu się dziwić, skoro do innej taktyki brakuje wykonawców? Z błyszczącego na jesień trio został tylko Jeremicz. Niestety kontuzja i choroba nie pozwoliły przepracować mu okresu przygotowawczego, a skutkiem jest brak formy. Kilku innych podstawowych graczy również zimą zmagało się z urazami, a największą stratą dla zespołu jest brak Maćka Góreckiego. Wiadomo jednak, że pod nieobecność starych filarów rodzą się nowe, jednak jak do tej pory kluczowe role w zespole odgrywają gracze dobrze już znani nielicznym kibicom.
Kiedy obronę wzmocniło kilku doświadczonych już graczy, okazuje się, że Lechii brakuje napastnika. Nikt nie oczekuje kogoś na miarę bramkostrzelnego Kojdera. Chodzi o zawodnika, który przytrzyma z przodu piłkę, odegra do pomocnika i wyjdzie na wolne pole. Mile widziane, żeby też czasem coś strzelił. Nie oszukujmy się. W Zielonej Górze na tą pozycje jest niestety ogromny deficyt. Jeremicz nie jest napastnikiem. Żebrowski dostał swoją szansę, ale jest mało widoczny, brak mu przebojowości. Wszyscy liczyli na Rafała Duchnowskiego, jednak ten młody, nieźle zapowiadający się chłopak ma problemy zdrowotne.
Może Łukasz Kaczorowski? Większość z fanów zada pytanie. Kto to taki? Tu właśnie jest największy problem. Temu młodemu napastnikowi brakuje doświadczenia. Zaledwie jedna runda na dorosłych boiskach w dodatku w drużynie rezerw to zbyt mało, aby z miejsca stać się liderem zespołu. Chłopak jest bardzo przebojowy i waleczny, jednak to dopiero melodia przyszłości. Nam potrzeba prawdziwego lidera od zaraz.
Problemu tego raczej nie da się niestety rozwiązać w tej rundzie. Musimy grać tymi, których mamy. Celem trenera Misia było stworzenie kolektywu, który nie łamie się pod naporem rywala i na boisku pokazuje charakter, bramki miały być kwestią czasu, lub jak kto woli miłym dodatkiem dla kibiców przy ul. Sulechowskiej. Taktyka jest realizowana dobrze, jednak czas nieubłaganie tyka i rywale zaczną odjeżdżać.
Pytanie tylko, czy Lechia UKP jest zdolna, aby wygrywać? Może trener, świadomy braków zespołu ustawia ich tak, aby unikać kompromitacji i zachować choć cień szansy na utrzymanie? Raz spróbował i się nie udało. Nielba strzeliła nam trzy gole i zamiast tego jednego punktu mieliśmy zero. Zespół pokazał, że nie jest gotowy na grę atakiem pozycyjnym i lepiej czuje się broniąc wyniku bezbramkowego. Denerwuje to każdego kibica, który oczekuje widowiskowej gry, jednak prawdziwy fan powinien się zastanowić, czy to czasem nie jest jedyne racjonalne wyjście?
Jeśli spadniemy, to pewnie odezwą się głosy, że nie podjęliśmy walki. Uważam jednak, że walkę podejmujemy co kolejkę wychodząc na boisko i realizując zadania taktyczne trenera, który jest w środku zespołu i dokładnie wie, jakie są możliwości ludzi, z którymi pracuje. Pewnych barier nie da się przeskoczyć, a braki trzeba nadrobić cechami wolicjonalnymi. Dobrze, jeśli na mecie okaże się, że każdy zdobyty w ten sposób punkt był cegiełką do osiągnięcia celu zwanego utrzymaniem.
Autor: Kamil Kolański