Nie tego oczekiwali kibice w Zielonej Górze. Nawet jeżeli pesymiści spodziewali się powrotu Lechii z Wągrowca bez punktów to nikt nie przewidziałby gradu bramek. Zdań kilka trenera Misia o meczu, który należy zapomnieć:
O przyczynach:
Na boisku w Wągrowcu podejmowali fatalne decyzje, co Nielba wykorzystywała. Fatalne decyzje wychodziły z głów, tu się wszystko posypało. Zabrakło też charakteru, wojowniczości.
O piłkarzach:
Problem zrodził się w głowach. Już wcześniej mówiłem, że największe zagrożenie dla moich piłkarzy tkwi w nich samych. To nie jest silny zespół w realiach tej ligi. Dlatego jest skazany na naukę, ciężką pracę i ciułanie punktów. Tymczasem po czterech kolejkach znaleźliśmy się w elicie drużyn bez porażki, na dodatek nasze przygotowania do starcia z Nielbą odbyły się na zasadach, które ocierały się o zawodowstwo. (…) Wszyscy nasi piłkarze dokładnie obejrzeli sobie swoich przeciwników. Efekt był taki, że poczuli się mocni. Doszły do tego drobiazgi. Nasi zawodnicy co chwilę się przewracali, bo nie inwestują w warsztat pracy. Nie mieli butów z długimi kołkami, które przydają się na mokrym i śliskim boisku.
(wypowiedzi trenera za www.gazeta.pl)
Komentarz:
Lepiej przegrać jeden mecz wysoko niż kilka z rzędu jedną bramką. Takie są odczucia na chłodno po kilku dniach od sobotniego pręgierza Lechii. Aby zrehabilitować się, młodzi zielonogórscy nie mogą stracić punktów w najbliższym meczu u siebie z Kotwicą Kołobrzeg. Nieważne w jakim stylu, najważniejsze jest przełamanie.
Autor: Kamil Kwaśniak