Może rośliny i zwierzęta budzą się z zimowego snu, ale piłkarze chyba zapomnieli o ustawieniu budzików. Monotonna gra, szarpane akcje, wszystko w ślimaczym tempie. Czy kibicowi może podobać się gra „ja do ciebie, ty do mnie”?
Może wszystko dałoby się jeszcze znieść, ale jak się nie denerwować, skoro po meczu zawsze słychać te same tłumaczenia.„Mamy jeszcze w nogach obozy przygotowawcze”, „pierwsze koty za płoty, teraz musi być lepiej”. Zobaczmy jednak, co będzie dalej. W maju tłumaczenia się trochę zmienią. „Czujemy w nogach ciężki sezon”, „jesteśmy przemęczeni”. Chciałoby się rzec, co wy do cholery wygadujecie? Runda wiosenna trwa od początku marca do końca maja. Szykujecie się od stycznia, zagracie z piętnaście spotkań i sezon się kończy.
W ligach na zachodzie Europy sezon trwa cały rok, najlepsi piłkarze rozgrywają około sześćdziesięciu spotkań i nikt nie mówi o zmęczeniu. Wyobraźcie sobie, że Gerrard podchodzi do Beniteza i po kilku rozegranych spotkaniach mówi: „Trenerze, czuje się zmęczony”. Przecież to niedorzeczne. U nas jak piłkarz rozegra w ciągu sezonu z trzydzieści pięć spotkań, to w prasie dostaje miano „żelaznych płuc”. Fakt, że dla określających go tak dziennikarzy wytrzymanie jednego spotkania w pełnym wymiarze czasowym to nie lada wyczyn.
Wyczynem będzie jednak to, jeśli ktoś po mistrzostwach Europy rozegranych w Polsce i na Ukrainie będzie pamiętało nich dłużej niż do rozpoczynającej się chwilę później olimpiady w Londynie. Oczywiście chodzi o wspomnienia pozytywne. Właśnie w kwietniu mijają dwa lata odkąd przyznano nam organizację Euro. Co w tym czasie zrobiliśmy? Praktycznie nic. Kilka rozkopanych stadionów, nic więcej. Gdzie drogi, hotele, lotniska?
Sami prosiliśmy się o ten wstyd. Wręcz o niego walczyliśmy. Przecież nikt normalny nie porywa się z motyką na słońce. Ileż to radości było, kiedy staliśmy się organizatorami tej imprezy. Każdy obiecywał, a teraz Polacy oglądają się na Ukraińców, Ukraińcy na Polaków i nic z tego nie wynika. Impreza pewnie się odbędzie, ale w Europie pozostanie po niej wielki niesmak i rozczarowanie. Czego jednak można się spodziewać po państwie, w którym łączna długość autostrad wynosi niecałe osiemset kilometrów?
Autor: Kamil Kolański