Już na wstępie dostałem białą opaskę na rękę, czyli oznakę, że reprezentuje media. Z kolegami z redakcji nie omieszkaliśmy powspominać prezentacji z przeszłości. Czerwone dywany, Tomasz Lis, limuzyny, Big Cyc – właśnie te elementy najczęściej wygrzebywaliśmy z pamięci. Jak było w tym roku? Na pewno mokro i to poczuł każdy fan Falubazu. Deszcz padał akurat całą prezentacje. Przed i po niej ani kropla z nieba nie spadła. To już chyba jakieś fatum – ostatnie prezentacje pod względem pogody też nie dopieszczały kibica. Niestety w naszym mieście nie mamy jednak możliwości zorganizowania imprezy na taką skalę pod dachem. Być może umożliwi nam to hala budowana przy ulicy Sulechowskiej – o ile się takowej doczekamy.
Był w sobotę Golden Life, była orkiestra z budowlanki, był cały skład Falubazu. Czegoś mi jednak brakowało. Zrezygnowano z prowadzenia dopingu – kibice bez gniazdowego śpiewali kiedy chcieli, jak chcieli i co chcieli. Sytuacje rozbawił nieco i poratował trener Piotr Żyto prowadząc ‘Szkocję’. Mimo wszystko wolałbym zobaczyć gniazdo i na nim popularnego "Juniora" podrywającego fanów do krzyków i oklasków. Spodziewałem się też na koniec sztucznych ogni. Stały to już chyba element zielonogórskiego klubu, a w sobotni wieczór ich nie ujrzeliśmy. Czasem też żarty Bryndala wcale nie śmieszyły – ale to już kwestia gustu. Nie było powalającej końcówki – dziękujemy, do widzenia i tyle. A szkoda.
Nie można tylko wiecznie narzekać – powiedziałem czego mi brakowało, to warto też pochwalić. Stawili się wszyscy, a to plus. Na plus zaliczyłbym też duet trenerski Andrzej Huszcza-Piotr Żyto. Obaj panowie tryskali humorami i dało się to odczuć. Podobała mi się gra orkiestry – z sentymentu także (sam grałem, w końcu najlepsza w Polsce). Bardzo fajne wstawki dawali chłopaki i dziewczyny z budowlanki. No i w końcu powrót do historycznej nazwy Falubaz. To się ceni – gratulacje dla całego zarządu.
Koniec tego dobrego. Napisałem już o wszystkim o czym chciałem. I choć według mnie nie była to prezentacja dużo lepsza od poprzednich, to jednak nie żałuje. Zmokłem, ale wychodziłem szczęśliwy, że teraz oficjalnie w zapowiedziach, relacjach i tabelach mogę pisać FALUBAZ Zielona Góra!
Autor: Mateusz Howis