Adam Mickiewicz, bohater najnowszej książki prof. Leszka Libery, która wczorajszego wieczoru była promowana w „Déjà vu”, już nigdy nie będzie tym wielkim poetą, którego poznaliśmy w szkole. – Książkę tę napisałem wiele lat temu, chciałem ją wydać, ale wydawca, który najpierw był zainteresowany tą pozycją, ostatecznie ją odrzucił – opowiadał prof. Libera. Dodaje, że książka nie została przyjęta ze względu na kontrowersyjną treść. W ubiegłym roku „Mickiewicza i medycynę” wydała Oficyna Wydawnicza Uniwersytetu Zielonogórskiego, a w tym roku książkę dodrukowała. Wczoraj mieliśmy okazję uczestniczyć w spotkaniu autorskim z prof. Leszkiem Liberą. Gdy przyszłam dwadzieścia minut przed czasem, już brakowało krzeseł dla gości.
Po krótkim wprowadzeniu, którego dokonał Ryszard Błażyński, dyrektor Oficyny, padły słowa prof. Leszka Libery: „Proszę wybaczyć, ale będę stać. Mówić na siedząco – to niefizjologiczne”. Po czym bohater wieczoru zabrał nas w niezwykłą, pełną śmiechu i zaskoczeń podróż do epoki romantyzmu, w której Adam Mickiewicz, jak mogłoby się nam wcześniej wydawać, doznawał wielkich natchnień i poetyckich uniesień. – Mickiewicz nie chciał być poetą. Chciał zostać lekarzem, jak wielu młodych ludzi. Ale nie został przyjęty na studia! – jeszcze nie wiemy, czy profesor żartuje.
Nie żartuje. Książka „Mickiewicz i medycyna. Szkice romantyczne” pokazuje Mickiewicza jako człowieka, który unika zawodowych obowiązków, u znajomych lekarzy próbuje wystarać się o zwolnienia z pracy, a przede wszystkim – niańczy samego siebie. I chociaż tacy znawcy Mickiewicza jak Wisława Knapowska czy Juliusz Kleinert twierdzą, że tężyzna Mickiewicza była wzorcową, Libera udowadnia, że Mickiewicz wielkim hipochondrykiem był.
W książce „Mickiewicz i medycyna” znajdziecie zaskakujące listy naszego wieszcza, w których poeta użala się nad swoim zdrowiem. Ciągle boli go głowa ( – Egzaminy na studiach się zaczęły! – tłumaczy z uśmiechem prof. Libera), odczuwa wręcz „flakowatość w głowie”, bolą go zęby (twierdzi nawet, że wypadł mu dwucalowy ząb), uskarża się też na „kaszlanie”, depresję, fluksję i strach przed śmiercią. A wiersze „wyciąga jak druty żelazne”… W cierpieniach towarzyszy mu Jan Czeczot, który nie tylko zdobywa dla Mickiewicza zwolnienia z pracy, ale pomaga w twórczości, dopisując do wiersza Mickiewicza „Kobieto! puchu marny! ty wietrzna istoto!”… To nadal nie są żarty, chociaż goście wieczoru autorskiego ciągle wybuchają śmiechem.
Gorąco polecam książkę prof. Leszka Libery i jestem pewna, że gdyby upowszechniać jej treść w szkołach, Adam Mickiewicz nie byłby już dla uczniów obowiązkiem, pomnikiem z brązu, ale po prostu fascynującym… człowiekiem.
Leszek Libera – “Mickiewicz i medycyna. Szkice romantyczne”
Teksty rozrzucone po czasopismach, książkach konferencyjnych i jubileuszowych – składają się na niniejszy tom. Znajdą się w nim także teksty dotąd niedrukowane. Rozrzut czasowy – lat trzydzieści. Nie usiłowano uzupełnić i dopasować do bieżącego stanu badań. Niech pozostaną świadectwem zmagań autora z romantyczna materią na przestrzeni tych trzech dziesięcioleci. Dokonano jedynie drobnych zmian, poprawiono tu i ówdzie oczywisty błąd językowy, błąd w druku. Niekiedy są to minimalne retusze stylistyczne. Na końcu każdego szkicu podano adres bibliograficzny pierwodruku. Brak takiej informacji jest wskazówką, iż tekst jest drukowany tu po raz pierwszy.
Teksty rozrzucone po czasopismach, książkach konferencyjnych i jubileuszowych – składają się na niniejszy tom. Znajdą się w nim także teksty dotąd niedrukowane. Rozrzut czasowy – lat trzydzieści. Nie usiłowano uzupełnić i dopasować do bieżącego stanu badań. Niech pozostaną świadectwem zmagań autora z romantyczna materią na przestrzeni tych trzech dziesięcioleci. Dokonano jedynie drobnych zmian, poprawiono tu i ówdzie oczywisty błąd językowy, błąd w druku. Niekiedy są to minimalne retusze stylistyczne. Na końcu każdego szkicu podano adres bibliograficzny pierwodruku. Brak takiej informacji jest wskazówką, iż tekst jest drukowany tu po raz pierwszy.
Autor: Kaja Rostkowska