Wypada stwierdzić bardzo ważną rzecz, wielką rzadkość na naszym rynku – zespół się rozwija. Doszło do istotnych zmian, które sensownie rozwijają brzmienie kapeli. Jeszcze w 2008 byliby numerem 1 na naszej alternatywnej scenie. A dziś mało kto wie, że wydają płytę.
Singel „Tornado” to bardzo dobra rzecz. Ociężały rytm, jeśli chodzi o gitary to ocierają się o okolice Muse, do tego charakterystyczny tekst i maniera wokalna. Równie udane są „Wysokie Obcasy” i „Morświny”. Kombajn na swojej płycie numer trzy gra bardzo głośno, jest dużo bardziej noise’owo niż na dwóch pierwszych krążkach. Problem polega na tym, że poza wspomnianymi wyjątkami z „Karmelków i gruzu” zapamiętujemy mało co. Kapela gra, Zagański charczy, śpiewa o zakupach w Tesco i ja to wszystko rozumiem i lubię, jeśli stoi za tym dobra melodia i piosenka. A w tym sensie materiał trochę zawodzi.
Głównym problemem Kombajnu Do Zbierania Kur Po Wioskach AD 2011 jest właśnie to wahanie na linii: forma – treść. „Rzygam tym milionem gwiazd” – pada w pewnym momencie. Oby nie doszło do momentu, w którym to słuchacze zwracają kombajnowe dźwięki. Na tym albumie jeszcze się to nie dzieje, ale mamy spadek formy. „Karmelki i gruz” to propozycja dla fanów, reszta, jeśli nie posłucha, może czuć się rozgrzeszona.
Autor: Michał Stachura