Abelard zmierzył się jako pierwszy. Strzelał dowcipami celnie i gęsto. Głównie rasistowskimi i głównie na swój temat. W końcu jak sam powiedział z jego gębą pakistańskiego hodowcy bydła są tylko same problemy. Po nim Katarzyna, która swoim monologiem solidaryzowała się z “babeczkami”, a dowalała płci męskiej. Dostało im się za wszystko: brak cierpliwości na zakupach, chrapanie, lenistwo i nadużywanie “obojętne” w kwestii wyrażania własnego zdania. Żeńska część publiczności szalała, męska mężnie znosiła te “drobne” uszczypliwości. Na koniec wyszedł ten, który nazywany jest jednym z prekursorów stand-upu w Polsce – Kacper Ruciński. I się zaczęło. Żarty rzucane mimochodem, jakby od niechcenia, ale ciężkiego kalibru. Tematy jak na prawdziwego standuppera przystało te najbardziej kontrowersyjne, zaczynając od spowiedzi, a kończąc na obwąchiwaniu przez psy wiadomych części ciała. Dużo rzucania “mięchem”, bo bez tego stand-up to nie to samo, puenty niespodziewane, ale niezwykle inteligentne. Cała trójka schodziła ze sceny w towarzystwie burzy oklasków. To były dwie godziny prawdziwej stand-upowej uczty. Mocno, trafnie i bez zbednych rekwizytów. Standupperzy wiedza po co wchodzą na scenę. Kabarety…strzeżcie się, nadchodzą czasy stand-upu.
A co o stand-upie w Polsce sądzi jego wschodząca gwiazda? Na kim się wzoruje, jak ważna jest dla niego publiczność i co myśli o kabaretach Kacper Ruciński, który postanowił udzielić krótkiego wywiadu Akademickiemu Radiu Index.
Dość łatwo było umówić się z Tobą na wywiad. Czy za parę lat, kiedy będziesz już wielką gwiazdą polskiego stand-upu równie chętnie będziesz udzielał wywiadów akademickim rozgłośniom?
Kacper Ruciński: Jeżeli tylko będzie taka możliwość, to jak najbardziej i tu “gwiazdowatość” niewiele będzie miała do czynienia.
Mówią o Tobie prekursor stand-upu w Polsce. Czujesz się prekursorem tej sztuki?
KR: W jakimś sensie na pewno, ale jednym z wielu prekursorów, którzy w tym momencie jak ja zaczęli to robić. Absolutnie nie mam monopolu na polski stand-up, ale staram się wykonywać to jak najlepiej potrafię, żeby ludzi w Polsce przekonać do tej sztuki.
Przed stand-upem byłeś jednak w kabarecie ” Nie potłucz”. Co takiego się stało, że z niego zrezygnowałeś?
KR: Okazało się, że gdzieś z tyłu głowy miałem stand-up i nawet w kabarecie go tworzyłem. Te skecze wyglądały trochę jak stand-up tylko jeszcze z innymi osobami. Mimo że się bardzo dobrze dogadywaliśmy z kolegami, których pozdrawiam, to nie przekładało się to na wykonywanie skeczy. Stwierdziłem, że ja po prostu muszę robić stand-up.
I co tak naprawdę Cie kręci w stand-upie?
KR: Więź z ludźmi, porównywalna z przebywaniem na imprezie, na przykład w barze. Siedzimy, pijemy piwko i sobie gadamy o różnych rzeczach. Są to często rzeczy, które mnie bolą, ale bez żadnych kurtuazji albo skrupułów mówię o nich. Używam czasami słownictwa , dotykam tematów tabu, tak jak to robimy w środowisku, swoim towarzystwie nie nazywając tego tematami tabu, bo one w towarzystwie praktycznie nie istnieją.
Teraz krótkie pytanie o idoli: Eddie Izzard (znany brytyjski standupper – przyp. red.) czy Eddie Murphy?
KR: Eddie Izzard, z niewielką przewagą.
Dlaczego?
KR: Eddie Izzard jest niepowtarzalny, jego humor jest niepowtarzalny. Z miliona smaczków, które potrafi umieścić w jednym monologu można zrobić cały program stand-upowy. Jest świetnie poryty i chyba taki powinien być standupper, żeby ludzie chcieli go oglądać i słuchać.
A jakie są Twoje występy. Ile w nich jest improwizacji, a ile przygotowanego materiału?
KR: Zdecydowana większość to przygotowany materiał, natomiast improwizacja wynika tylko i wyłącznie z jakiejś imputacji ludzi z widowni. Jeżeli ktoś z publiczności będzie aktywny, to ja tę aktywność dostrzegę i nie omieszkam skomentować. Nie boję się improwizacji, natomiast sam jej raczej nie prowokuję na tę chwilę. Być może później się coś zmieni i będę miał na to ochotę.
Jak ważny jest kontakt z publicznością dla Ciebie?
KR: Najważniejszy. Nie ma chyba innej profesji scenicznej, która by tak zależała od tej więźi publiczności ze standupperem. Jeżeli publiczność go nie polubi, nie będzie go cenić i nie będzie do niej trafiać jego poczucie humoru, czy jego postrzeganie świata to nie mamy o czym mówić.
Jestem ciekawa Twojej prognozy dla stand-upu w Polsce? Jak się będzie dalej rozwijał?
KR: Mam nadzieję, że będzie się rozwijał szybko, sprawnie i w pewnym momencie stanie naprzeciw kabaretowi i go pokona. Kabaret w Polsce zaczął chadzać w dziwne rejony, a myślę, że stand-up jest fajną odskocznią od tego wszystkiego. W ogóle od całej tej fali kiczu, tego co widzimy w kinach, tego co widzimy w telewizji i tego co robią kabarety w większości. Wiem, że to jest trochę ideologiczne podejście i nie wiadomo czy to wyjdzie, ale ja w to wierzę, bo nic mi innego nie pozostaje. Będę z moimi kolegami standupperami i koleżankami standupperkami o to walczył.
Autor: Daria Kubasiewicz