Skserować można wszystko – zadania domowe, notatki, ćwiczenia, notatki, fragment podręcznika i oczywiście, raz jeszcze, notatki… A jeśli dodatkowo rzeczony cud techniki znajduje się
w szkole – hulaj dusza!
Schemat postępowania z kserem jest taki sam za każdym razem. Na pierwszy rzut oka to nieskomplikowane urządzenie, ale choćby częstotliwość psucia się pozwala mniemać, że to tylko pozory. Najpierw należy zbliżyć się do ksera. Powoli. Lub szybko – w zależności od ilości osób zmierzających w tym kierunku. Im więcej osób, tym większe prawdopodobieństwo, że ksero akurat dzisiaj nie jest zepsute. Jeśli jednak dookoła nikogo nie ma, trzeba samemu ocenić jego sprawność. Wszystkie niepokojąco mrugające na czerwono lampki nie wróżą dobrze. W praktyce oznacza to zasuwanie do innego punktu ksero. A tam – niespodzianka! Jedna kartka jest o całe 10 groszy droższa!
Mimo to, czasami kserowanie lepiej oddać w ręce profesjonalisty. Tym bardziej, że ma przewagę nad automatyczną, szkolną kserokopiarką – czasami myli się w liczeniu kwoty do zapłacenia. Więc bilans zysków i strat (choć te są głównie moralne) wychodzi na zero.
Gdy wszystko jednak jakimś cudem działa jak należy, trzeba upewnić się, że ilość drobnych zgromadzonych w kieszeni jest równa ilości kopii, które chce się wykonać, powiększonej o dwa i pomnożonej przez stopień zaprzyjaźnienia ze sprzętem – jak wiadomo przedmioty martwe są złośliwe. Każda próba wciśnięcia na siłę dwudziestogroszówki kończy się klęską. Im bardziej wrzucasz, tym bardziej automat nie chce jej przyjąć. Pocieranie monety o automat też nic nie daje. Jedynym widocznym skutkiem jest obdrapana farba. Gdy pokona się wszystkie przeciwności losu, można położyć kartkę na szybce, opuścić klapkę i z poczuciem satysfakcji wcisnąć copy…
A wspomniałam o szerokiej gamie kolorów kserokopii? Biało-czarne lub czarno-białe!
A zdjęcia nawet w odcieniach ciemno-szaro-nieczytelnych.
Powodzenia w sesji!
w szkole – hulaj dusza!
Schemat postępowania z kserem jest taki sam za każdym razem. Na pierwszy rzut oka to nieskomplikowane urządzenie, ale choćby częstotliwość psucia się pozwala mniemać, że to tylko pozory. Najpierw należy zbliżyć się do ksera. Powoli. Lub szybko – w zależności od ilości osób zmierzających w tym kierunku. Im więcej osób, tym większe prawdopodobieństwo, że ksero akurat dzisiaj nie jest zepsute. Jeśli jednak dookoła nikogo nie ma, trzeba samemu ocenić jego sprawność. Wszystkie niepokojąco mrugające na czerwono lampki nie wróżą dobrze. W praktyce oznacza to zasuwanie do innego punktu ksero. A tam – niespodzianka! Jedna kartka jest o całe 10 groszy droższa!
Mimo to, czasami kserowanie lepiej oddać w ręce profesjonalisty. Tym bardziej, że ma przewagę nad automatyczną, szkolną kserokopiarką – czasami myli się w liczeniu kwoty do zapłacenia. Więc bilans zysków i strat (choć te są głównie moralne) wychodzi na zero.
Gdy wszystko jednak jakimś cudem działa jak należy, trzeba upewnić się, że ilość drobnych zgromadzonych w kieszeni jest równa ilości kopii, które chce się wykonać, powiększonej o dwa i pomnożonej przez stopień zaprzyjaźnienia ze sprzętem – jak wiadomo przedmioty martwe są złośliwe. Każda próba wciśnięcia na siłę dwudziestogroszówki kończy się klęską. Im bardziej wrzucasz, tym bardziej automat nie chce jej przyjąć. Pocieranie monety o automat też nic nie daje. Jedynym widocznym skutkiem jest obdrapana farba. Gdy pokona się wszystkie przeciwności losu, można położyć kartkę na szybce, opuścić klapkę i z poczuciem satysfakcji wcisnąć copy…
A wspomniałam o szerokiej gamie kolorów kserokopii? Biało-czarne lub czarno-białe!
A zdjęcia nawet w odcieniach ciemno-szaro-nieczytelnych.
Powodzenia w sesji!
Autor: Monika Renc