W niedzielę 8 listopada do Zielonej Góry przyjechali starzy dobrzy znajomi w szeregach Czarnych. Łukasz Seweryn, Mantas Cesnauskis i Marek Zywert, każdy z nich w ostatnich latach zaznał smaku medali z różnych kruszców reprezentując biało-zielone barwy.
Co do samego spotkania, Stelmet pierwsze minuty przeplatał bardzo dobrą grą zespołową z głupimi stratami, po zawodnikach było widać zmęczenie po piątkowym meczu z Panathinaikosem, nasi dużo grali z użyciem Gruszeckiego, który był świeży gdyż nie pograł za dużo w meczu Euro ligowym. 20-17 po pierwszej kwarcie dla miejscowych.
W drugiej kwarcie, Czarni po raz pierwszy wyszli na prowadzenie ale trener Filipovski był w miarę spokojny, większą część spotkania grał zawodnikami z drugiej piątki, szczególnie dobre wrażenie robił Nemanja Duriscić, który z meczu na mecz robi coraz większe postępy. Mistrzowie Polski męczyli się w pierwszej połowie, co nie przeszkodziło im wygrać tą część spotkania 41-39
Drugą połowę miejscowi otworzyli graczami z pierwszej piątki, którzy zaczęli robić różnicę, Stelmet uciekł na kilka punktów a Czarni przez cztery minuty nie dołożyli ani jednego oczka do swojego dorobku. Serie 8-0 zakończył Domante Harper, co nie przeszkodziło gospodarzom w coraz większej ucieczce. W 25 minucie groźnie wyglądającego urazu doznał J.R Reynolds po którym musiał udać się do szatni.
Trzecia kwarta to istny nokaut ze strony Stelmetu, cios 22-4 nie pozostawił złudzeń, kto wygra ten mecz. W ostatniej odsłonie przyjezdni próbowali zminimalizować straty, szalał Jerel Blassingame ale miejscowi nie wypuścili już tego zwycięstwa z rąk.
Autor: Łukasz Ostrowski