Problemów Lechii UKP ciąg dalszy. Po pierwszej w tym sezonie przegranej u siebie z Rakowem Częstochowa znowu zaczęły się niedopowiedzenia w kwestiach finansowych. Radni miejscy jeszcze przed tygodniem zagwarantowali 200 tys. złotych wsparcia, ale przy 120 tysiącach wkładu własnego zielonogórskiego klubu. A działacze rozkładają ręce – „nie mamy tej kwoty”. Jak tu w takich warunkach myśleć o graniu w piłkę? Lechia musi.
A najbliższy rywal należy do tych z wyższej półki, więc mierzy w podium i awans. Co ciekawe, na tę chwilę jest w meczach z Lechią na minusie. 31 sierpnia tego roku Elana Toruń przegrała 3:2 z Lechią UKP Zielona Góra. „Supertrio” – Świtaj, Kojder i Jeremicz strzeliło po golu, a gra była szybka, pomysłowa i w obronie nierozważna. Z 2:0 dla zielonogórzan na początku drugiej połowy zrobił się remis 2:2. Wtedy błysnął Jeremicz i wyłożył piłkę Świtajowi, którego celny strzał zapewnił zwycięstwo Lechii.
Po tym wyniku mówiło się dużo o formie młodych futbolistów ze stadionu przy ulicy Sulechowskiej. Drugoligowa rzeczywistość okazała się bolesna i w tym momencie celem jest wygramolenie się ze strefy barażowej. I prawdopodobnie takim pozostanie do końca sezonu. – Nastawiając się na stratę trzech punktów drużyna nie wyjechałaby do Torunia. Wszyscy zawodnicy są nastawieni na walkę i punkty – przekonywał dzisiaj przed odjazdem do Torunia trener zielonogórzan, Jarosław Miś. Mecz jest traktowany niezwykle na serio, stąd decyzja o stawieniu się w obozie rywala dzień przed meczem. Drugim planem jest zdobycie punktów i udane zakończenie 2008 roku. Tak, aby w zimie widzieć jakieś światełko w tunelu „Utrzymanie w II lidze”.
Autor: Kamil Kwaśniak