Z roku na rok na rok przybywa gatunków ryb i owoców morza, które są nadmiernie eksploatowane – mówi Piotr Prędki z WWF Polska. – Abyśmy mogli w przyszłości cieszyć się smakiem łososia bałtyckiego, soli, węgorza czy krewetek tropikalnych, powinniśmy przestać je kupować, dając tym gatunkom szansę na odrodzenie się.
Przetrwanie ryb i to czy nie zabraknie ich na naszych talerzach zależy przede wszystkim od konsumentów. Idąc do sklepu warto się zastanowić, jaką rybę czy owoce morza kupujemy i czy nie pochodzą one z przełowionych stad. Dlatego już od trzech lat WWF wydaje specjalny poradnik, który każda osoba może wziąć ze sobą, idąc na zakupy. Można się z nim zapoznać na poradnikrybny.wwf.pl.
Ryby i skorupiaki, które możemy jeść, są w nim oznaczone kolorem zielonym. Te gatunki, przy których zakupie powinniśmy zachować szczególną uwagę, bo dane na temat ich populacji są niepełne, lub połowy czy hodowla szkodzą środowisku, mają kolor żółty. Natomiast gatunki, którym na skutek przełowienia grozi wyginięcie otrzymały kolor czerwony.
W tym roku pogorszyła się sytuacja kilku popularnych gatunków ryb. Wśród nich jest halibut mniejszy, sandacz i śledź bałtycki. Dotychczas miały one światło zielone, które w tym roku zmieniło się na żółte – tłumaczy Prędki.
W przypadku halibuta zmniejsza się jego liczebność. Sandacz cierpi z powodu degradacji jego naturalnych siedlisk. Populacja śledzia bałtyckiego kurczy się między innymi w wyniku odbudowy stad dorszy, żywiących się śledziami. W związku z tym kupując śledzie powinniśmy wybierać te ryby, które mają certyfikat MSC, gwarantujący, że pochodzą one ze stabilnych populacji i złowione zostały w sposób, który nie szkodzi ekosystemowi morskiemu.
Lepiej mają się natomiast populacje plamiaka. W tegorocznym poradniku gatunek ten oznaczony jest zielonym światłem. Filety z plamiaka powinny mieć nie mniej niż 25 centymetrów. Światło zielone mają bez zmian: dorsz bałtycki ze stada wschodniego, flądra, karp, łosoś pacyficzny, makrela, okoń, omułek, szczupak i szprot.
Czekamy wciąż na uregulowanie statusu pangi. Hodowcy pangi deklarują działania na rzecz zmiany sposobu jej hodowli, który jak dotąd nie był przyjazny dla środowiska. – dodaje Prędki. – Jednak największym wyzwaniem, które stoi przed nami jest ocalenie ryb żyjących w naturze. Jeśli chcemy w przyszłości konsumować dziko żyjące ryby i owoce morza powinniśmy już teraz kierować się wskazaniami poradnika „Jaka ryba na obiad?”.
Chociaż rośnie zainteresowanie Polaków pochodzeniem produktów rybnych – aż 79% uważa, że produkty rybne powinny pochodzić z nie przełowionych stad – to nie przekłada się to na codzienne wybory konsumenckie. Z przeprowadzonej przez SMG/KRC Millward Brown dla WWF Polska ankiety wynika, że tylko 5% Polaków zwraca uwagę na to czy produkt rybny został wyprodukowany z zagrożonego gatunku lub czy posiada certyfikat ekologiczny.
Aby w przyszłości umożliwić konsumentom wybór większej ilości gatunków ryb ze stabilnych populacji konieczne jest, zdaniem WWF, objęcie wszystkich poławianych komercyjnie gatunków ryb długoterminowymi planami zarządzania. Plany te powinny brać pod uwagę nie tylko wpływ rybołówstwa na dany gatunek, ale i na inne gatunki, które nie są celem połowów, jak i na cały ekosystem (np. raf koralowych). Przykład dorsza bałtyckiego ze stada wschodniego, który od dwóch lat znajduje się na świetle zielonym, jest najlepszym przykładem skuteczności wprowadzenia tego typu planów jako narzędzia służącego odbudowie populacji i utrzymania jej na stabilnym poziomie.
Autor: Źródło: WWF