POLSKA I ŚWIAT:

Luty: Zamiast studentów lepiej dofinansować nauczycieli

Prof. Tadeusz Luty, rektor Politechniki Wrocławskiej w latach 2002-2008, honorowy przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich: Nie mam dobrego zdania o tym programie. Pomijając aspekt dofinansowywania uczelni uważam, że płacenie młodym ludziom tylko za to, że zdecydują się na studiowanie wskazanego kierunku jest złym rozwiązaniem. Student kierunku zamawianego nie jest w żaden sposób zobligowany do ukończenia go. Te pieniądze działają trochę jak becikowe. Trafiają często do ludzi, którzy traktują uczelnię jako przechowalnię, a nie miejsce do zdobywania wiedzy.

Co w zamian Pan proponuje?

Pieniądze zamiast na stypendia dla studentów powinny być przeznaczone na fundusz motywacyjny dla nauczycieli w szkołach średnich. Oni mają wpływ na przygotowanie młodzieży do studiów na kierunkach technicznych i ścisłych. Dzięki ich lepszej pracy możliwe jest, że maturzyści będą lepiej przygotowani do takich studiów i przede wszystkim będą je sami wybierać. Podniesienie poziomu nauczycieli poskutkuje poprawą poziomu studentów.

Takie rozwiązanie wprowadziła administracja prezydenta Georga Busha w Stanach Zjednoczonych. By spopularyzować kierunki ścisłe, oprócz stypendiów tylko dla studentów, wprowadzono dofinansowanie nauczycieli przedmiotów ścisłych. Te rozwiązania wprowadzono przed sześcioma laty i już są efekty, wzrosło zainteresowanie studiami na tych kierunkach.

Mamy tu jednak problem, za szkoły średnie odpowiada MEN, a za uczelnie MNiSW. To dwa różne resorty i budżety.

Tym bym się nie przejmował. To dwa ministerstwa, ale w jednym rządzie i sądzę, że da się to uzgodnić. Poza tym jest jeszcze jedna negatywna strona programu zamawiania kierunków. Stawia się na ilość, a nie na jakość.

Jednak specjalistów po ścisłych kierunkach brakuje już teraz. Pan proponuje dokształcenie nauczycieli. Nie obawia się Pan, że upłynie zbyt dużo czasu, zanim zobaczymy jakieś pozytywne efekty?

Nie obawiam się i odpowiem pytaniem: Jeżeli nie teraz to kiedy? Zdaję sobie sprawę, że kwota przewidziana na zamawianie kierunków jest niewystarczająca w przypadku gdyby ją przeznaczono na dokształcanie nauczycieli, ale na początek dobre i to.

Mówi Pan na początek, a co więcej powinno się zmienić?

Dalej powinniśmy pomyśleć o odbudowaniu pracowni fizycznych, chemicznych czy biologicznych w szkołach średnich. Ich stan jest opłakany, w większości szkół ich praktycznie nie ma. To w dobrze wyposażonych laboratoriach pod okiem dobrych nauczycieli, młodzież może poznać magię fizyki, matematyki, czy biologii. Bez ćwiczeń i eksperymentów uczniów nie zachęci się do studiowania tych kierunkach.

Może młodym brakuje motywacji finansowej?

Nie. Wszystkie badania i zestawienia zarobków wskazują, że właśnie po tych kierunkach można bez większych problemów znaleźć dobrze płatną pracę. Wcale nie chodzi mi tylko o branże związane bezpośrednio z tymi kierunkami. Na przykład często zdarza się tak, że banki chętnie zatrudniają absolwentów fizyki czy matematyki, bo to są ludzie o otwartych i giętkich umysłach. Nie muszą być absolwentami kierunków ekonomicznych.

To nie jest tak, że szwankuje system zachęt, rekrutacja na uczelniach ścisłych?

Sporo się w tej kwestii zmieniło na plus w ostatnim czasie. Choćby akcja – dziewczyny na politechniki. Pewnie, że można więcej, ale akurat w tym nie upatrywałbym głównej przyczyny.

Dlaczego państwo wspiera tylko przedmioty ścisłe? Dobór tych kierunków jest właściwy?

To zawsze będzie problematyczne. Trudno dokładnie przewidzieć jakie będzie zapotrzebowanie na przykład na fachowców z dziedziny budownictwa. Tutaj dochodzimy do zasadniczej kwestii czy wspierać kierunki czy uczelnie. Myśmy sobie bzdurnie założyli, że będziemy dofinansowywać kierunki. Świat od tego odszedł, wszędzie wspiera się uczelnie, a nie wąskie kierunki. Uczelnie dostają pieniądze i tworzą szerokie profile kształcenia. Absolwent jest wtedy bardziej elastyczny na rynku pracy. W rektorskiej strategii kształcenia proponowaliśmy właśnie takie zmiany.

Przemodelowanie programu studiów wystarczy by dołączyć do reszty świata?

Nie. Konieczne jest zróżnicowanie misji, czyli stworzenie kilku poziomów uczelni, tak by nie każda kształciła na wszystkich poziomach. Nie potrzeba nam kilkuset akademickich ośrodków badawczych, a szkół wyższych kształcących na dobrym poziomie zawodowym. To powinno iść w parze z ograniczeniem liczby uczelni. Mamy ich ponad 450, a z powodzeniem wystarczyło by osiem czy dziewięć razy mniej. Nie chodzi tu wcale o zwykłe zredukowanie liczby szkół, ale ich łączenie. Uczelnie ekonomiczne, humanistyczne czy techniczne mogą przecież funkcjonować jako jedna placówka. Teraz bez sensu mnoży się koszty.

Kolejnym postulatem rektorów i chyba najważniejszym jest odnowa systemu mecenatu i sponsorowania uczelni na przykład przez firmy. Za naukę powinni oprócz studentów zaocznych, wieczorowych płacić też studenci dzienni. To jest podstawowy warunek poprawy poziomu szkolnictwa wyższego.

Studia tylko dla bogatych?

Nie. Studia dla jak najszerszej grupy młodych ludzi, ale przy rozbudowanym systemie stypendialnym i kredytowania studiów. Nawet ci, którzy studiują kierunki zamawiane, czyli te ekskluzywne, powinni potem zwracać pieniądze wypłacone im w ramach stypendiów. Teraz mamy chorą sytuację w której połowa studentów płaci za naukę, a druga nie płaci.

Każdy premier wygłaszając expose sporo miejsca poświęca nauce jej rozwojowi. Dlaczego do tej pory tak niewiele zrobiono?

Każda nowa ekipa odcina się od poprzedników i próbuje robić coś na nowo. Tymczasem programy i gotowe strategie są, rządzący muszą tylko chcieć z nich skorzystać. Środowisko akademickie samo nie jest w stanie przeprowadzić głębokiej reformy. Do tego potrzebna jest wola polityczna rządu. Mam nadzieję, że taka wreszcie się pojawi.

Autor: Źródło: Money.pl

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00