Supermarket Carrefour na warszawskiej Pradze. Wśród obłożonych towarem półek pustkami świeci (nomen omen!) tylko jedna. To ta, na której zwykle znaleźć można najtańsze stuwatowe żarówki. Na regale zostały tylko 60-tki i zaledwie kilka "setek" lepszych firm, podczas gdy obok stoi pełen regał świetlówek kompaktowych. – Ale się rzucili, nic nie zostało! – komentuje klientka, która przyszła po "setki" marki Carrefour. Odchodzi z pustym koszykiem, bo nowe, ekologiczne świetlówki są dla niej za drogie. Tradycyjnych, energochłonnych "setek" nie ma też w sklepach OBI i Leroy Merlin: – Teraz to towar deficytowy. Kilkaset sztuk, które przychodzą z każdym nowym zamówieniem, znika na pniu – wyjaśnia pracownik Leroy Merlin w warszawskiej Arkadii.
Podobnie – i to już od kilku miesięcy – jest m.in. w Wielkiej Brytanii i w Niemczech (według ośrodka badań rynku GfK, w pierwszej połowie tego roku sprzedaż zwykłych żarówek wzrosła w Niemczech o 48 proc., a sprzedaż ekologicznych świetlówek spadła o prawie 10 proc.).
Dlaczego klienci tak gwałtownie rzucili się na żarówki? W ubiegłym roku Unia zdecydowała o całkowitym wycofaniu ze sprzedaży tradycyjnych żarówek i zastąpieniu ich energooszczędnymi. Chodzi o ochronę środowiska i oszczędzanie energii (tradycyjna żarówka zamienia w światło zaledwie 5 proc. pobieranego prądu, świetlówka – nawet 80 proc.). Jako pierwsze przestać świecić mają właśnie najmocniejsze – stuwatowe – żarówki. Na sklepowych półkach poleżą tylko do końca sierpnia. Za rok z półek znikną żarówki o mocy 75 watów, a do 2012 wszystkie o mocy przekraczającej 25 watów.
To, co cieszy ekologów, ludziom nie bardzo się podoba. I to nie tylko ze względu na wysokie koszty świetlówek: – Zwykłe żarówki są może i nieekologiczne, ale dają ciepłe światło. Przy tych energooszczędnych nie da rady długo wytrzymać, bo światło takie jak w kostnicy – mówi znana stołeczna artystka, która nie chce tego powiedzieć, podając nazwisko, aby nikt nie przypiął jej łatki, że jest nieekologiczna.
– Wiemy, że klienci są przyzwyczajeni do barwy światła zwykłych żarówek, dlatego wprowadziliśmy świetlówki o ciepłym świetle, podobnym do tego tradycyjnego – mówi Magdalena Bogusz z Osram Polska. Jak komentuje masowe kupowanie "setek" na zapas? – Ludzie boją się nowości. Ale szybko przekonają się do świetlówek. Nie należy się martwić tym, że są one droższe (zwykła żarówka – kilka złotych, świetlówka o tej samej mocy – nawet 25 zł), bo w eksploatacji wychodzi taniej. Już w pierwszym roku używania oszczędzamy 35 zł na prądzie, a w perspektywie 15 lat (nawet tyle może świecić świetlówka) – aż 530 zł – przekonuje Bogusz.
Firmy oświetleniowe nie zaprzestaną produkcji zwykłych żarówek. – Będą – jak dotąd – trafiać na inne niż unijne rynki – mówi Bogusz. Autor: Marcelina Szumer / Metro


