Wracamy do lotniczego incydentu z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy. Chodzi o złamanie zasad podczas lotu z Zielonej Góry do Warszawy. Do zdarzenia doszło latem 2020 roku. Głowa państwa odwiedziła wtedy nasze województwo tuż przed drugą turą wyborów. Spotkania z wyborcami się przedłużyły. Co za tym idzie – prezydencki samolot wystartował z Babimostu po zakończeniu dyżuru kontrolera lotów.
Do incydentu nawiązała dziś Wirtualna Polska, która dotarła do stenogramów rozmów, z których wynika, że prezydent lub ktoś z jego otoczenia naciskał na pilotów. A ci w konsekwencji złamali przepisy podczas lotu z Zielonej Góry do Warszawy. O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy Sławomira Kotylaka – dyrektora departamentu infrastruktury i komunikacji w lubuskim Urzędzie Marszałkowskim.
Jak podaje Wirtualna Polska niebezpieczny incydent chciano zatuszować. Mieli do tego dążyć urzędnicy, władze LOT-u, szef agencji odpowiedzialnej za bezpieczeństwo lotów, doradca prezydenta Dudy oraz dwóch wiceministrów. Przypomnijmy, że po incydencie przeprowadzona została także kontrola poselska.