Prawie 444,5 tysiąca głosów oddali w niedzielnych wyborach parlamentarnych lubuszanie. To ponad 57-procentowa frekwencja, która jest rekordowa dla naszego regionu.
Komentował ją w Rozmowie na 96 FM dr Piotr Pochyły. Politolog Uniwersytetu Zielonogórskiego uważa, że to również zasługa polityków, którzy potrafili wywołać emocje, często negatywne wśród wyborców, a przez to zaktywizować ich, by poszli do urn.
Zawsze się narzeka na te mniejsze województwa, często zachodnie. Taka jest specyfika, że ci obywatele nie mieszkają w miejscu zameldowania, tylko gdzieś dalej, w Warszawie lub poza granicami kraju. Niewątpliwie ta mobilizacja polityczna na całym zachodzie często jest niższa. Trzeba się z tej frekwencji cieszyć, trzeba dalej zachęcać. W mojej prywatnej opinii wpływ na to miała różnorodna reprezentacja polityczna, czyli nie było blokowania komitetów do 2-3. Było 5 dużych komitetów w skali kraju.dr Piotr Pochyły, politolog Uniwersytetu Zielonogórskiego
Z naszego regionu do Sejmu dostało się w sumie dwunastu posłów. Połowa z nich to albo debiutanci, albo powracający po przerwie do ław poselskich.
Sondaże mówiły, że raczej ta walka będzie bardziej skupiona na Koalicji Obywatelskiej i Prawie i Sprawiedliwości. Mówiono o pięciu mandatach lub przesunięciach, że jedno zwycięża kosztem drugiego. Już pod koniec kampanii dwa mandaty dla Lewicy były raczej pewne. Tu zaskoczeń nie ma, może poza wysokim wynikiem Anity Kucharskiej-Dziedzic.dr Piotr Pochyły, politolog Uniwersytetu Zielonogórskiego
Anita Kucharska-Dziedzic z 30,5 tysiącami głosów zajęła drugie miejsce pod względem poparcia lubuszan. Ustąpiła tylko Markowi Astowi. Na podium uplasował się jeszcze Waldemar Sługocki. W głosowaniu do Senatu najwięcej, ponad 97 tysięcy głosów zdobył Robert Dowhan.