Język ma ogromną siłę sprawczą. Słowa, jakich używamy, mogą znacznie wpłynąć na rzeczywistość. Mówi o tym pragmatyka językowa, świadczą też przykłady z historii. Przyglądamy się im wraz z prof. Magdaleną Hawrysz.
W sferze badawczych zainteresowań prof. Hawrysz znajdują się spory prowadzone w okresie reformacji i kontrreformacji. Podejmował je choćby teolog Marcin Czechowic.
Ta bogata spuścizna, która po nim została, dotyczy właśnie polemik religijnych. Prowadzonych i z katolikami (jezuitami przede wszystkim), i z przedstawicielami innych odłamów religijnych. Jak powszechnie wiadomo, XVI wiek to okres reformacji, zapoczątkowany przez Marcina Lutra. Wtedy zaczął się ferment w łonie Kościoła. Powstały nowe odłamy – luteranie, kalwiniści. A w Polsce pojawili się antytrynitarze, bracia polscy. Wieloletnim przywódcą braci polskich był właśnie Marcin Czechowic.prof. Magdalena Hawrysz
Polemikom sprzyjała sytuacja w Rzeczpospolitej. W czasach demokracji szlacheckiej publiczne wypowiadanie się było wyrazem aktywności społecznej. Obywatele poruszali temat polityki, sprawy państwowe, a nawet kwestie estetyczne. Ponadto XVI-wieczna Polska zasłynęła jako „państwo bez stosów” – tolerancyjne dla innowierców. Można więc było swobodnie wyrażać swoje zdanie. Niekiedy jednak argumentacja po obu stronach sporu przybierała formę walki z przeciwnikiem.
Polemika powinna odnosić się do meritum, do sprawy. W pierwszym okresie toczenia polemik tak rzeczywiście było. Rządziła zasada „bardziej liczy się rozum niż ślepa siła”. Ale ponieważ te dyskusje dotyczyły bardzo drażliwych niejednokrotnie kwestii, nie tylko teologicznych, ale i obyczajowych, to nietrudno było wyjść z ram merytorycznej dyskusji. Stosowano mocno niewybredne metody: odwoływano się do ułomności ciała i ducha, atakowano kondycję moralną, pochodzenie społeczne. Mówiono oszczerstwa, plotki. Warto powiedzieć, że w połowie XVI w. nawet taka ostra polemika była jednak merytoryczna.
Polemiki, także agresywne, nie są niczym nowym. Zainteresowanie dawnymi sporami powinno jednak pouczać. Pomagać we właściwym reagowaniu na współczesne słowne ataki.
Trzeba powiedzieć, że to jest oczywiste, że element emocjonalny, argument ad personam, czyli odnoszący się do osoby, a nie sprawy, to najprostsza metoda „zatrucia źródła”, poruszenia emocjonalnego. A wiemy, że emocje działają silniej niż intelekt. Co więc można atakowanemu powiedzieć? Za wszelką cenę zachowaj spokój. Tylko w ten sposób nie stracisz ostrości widzenia problemu. A z drugiej strony pomyśl o swoim przeciwniku: o to mu chodziło, chciał mnie zdenerwować. Najwyraźniej nie ma już więcej żadnych merytorycznych argumentów.prof. Magdalena Hawrysz
Wykładowczyni podkreśliła, że mowa nienawiści wielokrotnie była tragiczna w skutkach. Od słowa zaczynała się przemoc na tle narodowościowym i etnicznym. Dziś ofiarą słownej agresji często pada także młodzież. Dlatego bardzo ważne jest to, by nauczyć się rozpoznawać nieetyczne zagrywki.
Polski na tapecie – 1.12.