Smarzowski ponownie zatrudnił tzw. aktorów charakterystycznych, tak jakby blizna na twarzy i poorany życiorys od razu szufladkowała. Niech tak będzie, reżyser nawet półgębkiem potwierdza to w wywiadach. Ze znanych twarzy znalazło się miejsce dla Roberta Więckiewicza, który zagrał rolę pijanego prokuratora.
Reszta aktorów to obsada kultowego „Wesela”. – U mnie zawsze będzie Marian Dziędziel – powiada reżyser. Rzeczywiście, rośnie (przerosła już?) konkurencja dla Andrzeja Grabowskiego. Może zagrać i pijaka i dżentelmena i zawsze będzie wiarygodny.
Najtrudniej zagrać pijanego
W filmach Smarzowskiego ostatnio kreuje tego pierwszego. I robi to fenomenalnie. W "Weselu” jako przekupujący ojciec panny młodej, w „Domu złym” zagrał jednak role drugoplanową, bimbrownika Dziabasa przyjmującego w gościnę Edwarda Srogonia (Arkadiusz Jakubik), który w peerelowskiej rzeczywistości zaczyna wszystko od nowa.
Jakubik w „Weselu” jako drugoplanowy notariusz tutaj gra pierwsze skrzypce. Srogoń to zootechnik, który po śmierci żony i stoczeniu się na dno opuszcza Pomorze, aby poszukać nowego życia w bieszczadzkim PGR-ze. Nawet nie zdaje sobie sprawy, że może być jeszcze gorzej.
PR i PRL
Reszty nie zdradzę, bo „Dom zły” to film z dwutorowo biegnącą fabułą. Na plakatach kusi porównanie do kina Tarantino i „Fargo”. Toż to czysty PR, ale niech i tak będzie. Jest fantastycznie skrzypiący śnieg, są retrospektywy, także i popularna w kinie pokręcona chronologia. Najważniejsze jednak, to co w polskiej, jak to ładnie brzmi, kinematografii jest rzadkie: akcja, realizm i historia, która sama się broni.
Jeżeli dodamy do tego jeszcze, nagrodzony na gdyńskim festiwalu, montaż, ogłupiającą muzykę Mikołaja Trzaski i prawdziwe sceny, których nie ma w „To nie tak jak myślisz, kotku” można by rzec, że mamy tu kawał surowej Polski.
Autor: Kamil Kwaśniak