Mimo mroku spowijającego część filmu, „Toy Story 3” pozostaje komedią. Chciałoby się napisać, że familijną, ale to słowo jakoś podskórnie kojarzy się z kinowymi nieszczęściami, dlatego film Pixara lepiej nazwać uniwersalnym. Mówiący po hiszpańsku Buzz zwala z nóg, podobnie przygody zabawek Andy’ego na dzikim zachodzie. Bohaterski Pan Bulwa (Jan Kulczycki) i Świnia (Emilian Kamiński) specjalizują się w ciętych ripostach, a strachliwy Rex (Tomasz Sapryk) sprawia, że naprawdę trudno kontrolować salwy śmiechu. Brawa należą się reżyserującemu polski dubbing Grzegorzowi Pawlakowi (m.in. „Potwory kontra obcy”, „Załoga G”).
Na koniec świata i jeszcze dalej… – właśnie tam Buzz poleci, żeby uratować Chudego. Kowboj zrewanżuje się tym samym. Wszystko w imię prawdziwej męskiej przyjaźni. „Toy Story 3” skupia się także wokół innych prawdziwie ludzkich kwestii. Animacja Pixara traktuje o zgorzknieniu spowodowanym porzuceniem (Tuliś), o rozstaniu z najbliższymi (Chudy). Jest też dużo o wsparciu i wzajemnym zaufaniu. Słowem – masa prawdziwie ludzkich problemów, wątpliwości. Zabawki wciąż bawią, ale starają się także edukować. I robią to z zadziwiającą klasą.
Twórcy nie tylko udźwignęli legendę „Toy Story”. Zrobili film, który z powodzeniem można traktować jako najlepszą część.
Autor: ed