List pierwszy
Pytasz się jak żyję? Teraz po tylu latach gdy z tylu niepotrzebnych rzeczy w życiu oczyściłem życie, żyję własnym życiem. Wyciszyłem w sobie hałaśliwe życie i myśli moje zajęte są organizowaniem miejsc na wszystkie te rzeczy które naprawdę potrzebne są do życia. Nie planuję żadnych podróży, potrzebuję trochę czasu aby pomieszkać, dla siebie, dla poezji. Stąpam przez życie bardzo ostrożnie, aby znowu nie potknąć się, nie przewrócić się. Nie wybiegam do świata z rozłożonymi ramionami. Nie cierpię z tego powodu, ani z powodu ubóstwa. Przecież tyle mam do darowania.
List drugi
Czy jestem szczęśliwy? Ależ naturalnie. Jestem szczęśliwy i czuję jak szczęście przelewa się w żyłach. Nie można być szczęśliwym i o tym nie wiedzieć. Wyobrażam sobie że w raju musi być podobnie. Szczęście włazi w kości, usypia umysł, rzeczywistość pracuje na zwolnionych obrotach i nie kłuje serca aż do łez. Jestem szczęśliwy, jak anioł, chociaż żadnych uczynków nie robię. (dobrych). Chicago jest szare, brudne, niebezpieczne, coraz więcej i więcej bezrobotnych, zło pleni się wszędzie, a ja jestem szczęśliwy. Znalazłem tutaj swój raj, jakże inny od tego wymarzonego. Jak mało do szczęścia potrzeba tym co w kwiatach nie szukają zmysłowych przyjemności.
List trzeci
Długo nie pisałem, bo jest mi dobrze. Trudno jest pisać o szczęściu. O wiele łatwiej jest wyrazić ból i rozpacz. Ból pobudza do ciągłej czujności. Stawia nas na baczność. Gdy jest nam źle chcemy aby
cały świat o tym wiedział. Radość zatrzymujemy tylko dla siebie. Pilnujemy jej aby przypadkiem nikt obcy nie podpatrzył nas. Jestem szczęśliwy, dlatego nie piszę, nie mam o czym pisać. Napiszę gdy będę nieszczęśliwy. O nieszczęściu które mnie spotkało. O niespełnionych marzeniach, klęskach. napiszę więcej gdy dostanę po pysku od życia, o swym upokorzeniu w Ameryce. Napiszę, napiszę o
wszystkim. Tylko nie o tym jak jest mi dobrze. Czekaj cierpliwie na moje listy.
List czwarty
Jak mi się podoba w Chicago? Przez wiele lat mieszkałem w san Francisco, nigdy o tym nie myślałem, czy mi się tam podoba, czy nie.Po prostu mieszkałem. W Chicago podoba mi się jesień. Moja pierwsza jesień od dziesięciu lat. Z niecierpliwością czekam na zimę. Kocham zimę i bardzo chciałbym, aby spadło dużo, dużo śniegu. Prawdziwego śniegu nie widziałem latami, teraz tęsknię za śniegiem. Jesień tutaj jest przepiękna. Wdycham zapach jesieni. Oczami pochłaniam kolory jesieni.
Chciałbym jeszcze ją słyszeć. Ale nie mam słuchu. Widzę jak liście spadają miękko z gałęzi na gruby dywan opadłych już liści. A jednak serce mi zadrżało. Przestraszyłem się bo wiem, że spadanie to nieprzyjemna rzecz. Gdybym miał słuch na pewno usłyszałbym rozpacz spadającego liścia. Długie i przeciągłe a a a a a …
List piąty
Czy kupiłem dom? Nie, domu nie kupiłem. Nawet o tym nie myślałem. Dom tak bliski, każdą cegłą, każdą żyłką tynku na ścianie. Czuły aż do łez. Zapraszający gości kuchnią z dużym stołem, ciepłą herbatą. Takiego domu już nigdy nie będę miał. Obecny mój dom to wyobraźnia. Ostrożnie otwieram drzwi, klucz noszę na tasiemce i na sercu. Uważam, aby nie zaprószyć ognia nadziei i oczekiwań. Można się sparzyć a nawet spalić.
List szósty
Napisz czy artysta powinien mieć rodzinę? Udana rodzina to największe szczęście jakie może spotkać człowieka. Żadne złoto nie jest warte miłości rodzinnej. Każda rana, byle nie rana serca. Wszelkie złości, byle nie złości żony. Wszelkie nieszczęścia, byle nie strata miłości własnych dzieci.Rodzina jest największym skarbem.Artysta powinien mieć rodzinę, radować się nią, żyć dla niej, wtedy osiągnie wiele. Jeżeli artysta będzie sam, ale nie samotny – osiągnie jeszcze więcej.
List siódmy
Z czego żyję? To znaczy skąd mam pieniądze na życie. W Stanach nikt nikomu nie mówi ile zarabia i z czego żyje. Ludzie dlatego są szczęśliwi. Nie zatruwają sobie głów liczbami nie swoimi. Nie wzbudza to niepotrzebnych emocji zazdrości lub ciekawości. Ciekawość to pierwszy stopień do osobistych cierpień.Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzież? Poeta żyje okruchami i jest wdzięczny stwórcy za to co ma. W przeciwieństwie do innych nie jest świnią, co się do koryta pcha. A gdy zeżre, ryjem koryto przewróci.
List ósmy
Czy klepię bidę? Bida nierozłączna towarzyszka życia wszystkich emigrantów jest obecnie ze mną w zgodzie. Wprowadziła się do mnie po dobroci i wyprowadziła się po dobroci, jakiś czas temu. Nie znam jej adresu, ale co chwilę ktoś mi mówi że ją widział. Co jakiś czas dzwoni do mnie. Pyta się co tam u ciebie nowego? Czy mogę wpaść na chwilę? Jak tylko mogę to wykręcam się od spotkania z nią. Przed końcem każdego miesiąca, nachodzi mnie w raz z płatnościami. Nocami łazi po kuchni,
trzaska drzwiami od lodówki (pustej).Obudzony jej hałasem naciągam koc na głowę i bardzo serdecznie z niej się śmieję. Muszę robić to po cichu, w przeciwnym razie przychodzi do mojej sypialni, siada na łóżku i zagląda głęboko w oczy. Tak głęboko że aż kiszki grają.
List dziewiąty
Jak żyją Polacy w Ameryce? W pustce, która jest tak ogromna, że jeden nie widzi drugiego. Myśli o własnym JA poszerzają tę pustkę. W młodości miałem mocne skrzydła, wzbijałem się wysoko w przestworza. Ziemia mnie karmiła o tym zapomniałem. Ilu jest takich co wymieni przyjaciół na samochody? Rodzinne szczęście na pieniądze? Pokochali rzeczy, które stawiają wyżej niż siebie samych. Nawet nie zauważają jak szybko pozbędą się głodu kultury, jak szybko porosną sadłem obojętności.
List dziesiąty
Czy mam przyjaciół? Ależ naturalnie. Chciałbym napisać ci o wiewiórkach. W Chicago nie ma rudych, są tylko szare. Przy Logan Square gdzie mieszkam jest dużo drzew i jeszcze więcej wiewiórek. Niekiedy częstuję je jedzeniem. Są one mistrzyniami w pożegnaniach. Nim otworzę usta, słyszę szelest znikających susów. Zamiast krzyczeć wracajcie, wracajcie, zdobywam się tylko na szept.
List jedenasty
Ty chyba zwariowałeś!? Nie, nie zwariowałem. Wiem że emigracja to wylęgarnia wszelkich psychicznych chorób. Nikt nam tej bakterii nie podrzucił, sami wyhodowaliśmy ją w naszych umysłach i sercach. Jedni rozpalają na nowo ogniska domowe, o zimnych sercach, aż do szpiku kości.Inni rozwijają sztandary złotem haftowane i o drogę pytają. Jeszcze inni podnoszą czoła do góry. Na niebie jest dużo orłów, którym matką była wrona. Nie, nie zwariowałem ja tylko odwróciłem się plecami do świata. Czy to wariactwo?
List dwunasty
Czy czuję się samotny? Ależ nie.Ci co lubią tańczyć, nigdy nie czują się samotnie. Wstaję tanecznym krokiem i kładę się spać w tanecznych podskokach. Samotność zawiera przyjaźń z tymi co mają żal i nie potrafią zrealizować się. Żal to siostra samotności. Żal mieszka w sercu. Odgoń od siebie żal a nie będziesz nienawidził ludzi, świata, boga. Tańcz, tańcz, nie stój w miejscu. Upadek w tańcu jest o wiele przyjemniejszy niż upadek od stania w miejscu. Tańcz, tańcz…
List trzynasty
Czy myślę o Pieszycach? Ależ naturalnie. Jak mógłbym zapomnieć?! Wszystko pamiętam dokładnie, jak amerykański urząd podatkowy. Bez wysiłku spaceruję po ulicach, przyjaciół pozdrawiam po imionach. Nie, nie czuje bólu gdy o tym myślę. W podobny sposób wspominam San
Francisco, bez bólu. Bez przyspieszonego bicia serca widzę pieszyckie gołębie na dachu tuż przy kominie.Siedzę na ławeczce z Jolą pod jabłonką w ogrodzie.Stara Kuriatowa pompuje wodę. Spłoszony wzrok Joli ratuje się ucieczką wśród gałęzi. Widzę obrazy, ale nie słyszę dźwięków. Przyglądam się zielsku na grządkach. Wyrwałem je z korzeniami, a ono wciąż od dołu pnie się do góry. Zielsko bez korzeni.
List czternasty
Czym jest dla ciebie poezja? Łatwiej powiedzieć czym nie jest.Na pewno nie jest źródłem dochodów,
na pewno dla niej nie żyję. Na pewno jest ją trudno oszukać. Łatwiej jest oszukać sąd, państwo. Najłatwiej siebie, poezji nigdy. Ona domaga się, aby oddać jej wszystko, łącznie z życiem. Wielu poetów oddało życie dla niej. Zdolność pisania wierszy, to nie umiejętność wysławiania się, prorokowania słowem. Spoglądanie milczeniem pauzy, obnażanie metafor, to jeszcze nie poezja. Łapanie chwil pazurami przecinków, kneblowanie ust wielokropkiem, to jeszcze nie poezja. Trzeba mieć serce, duże serce, tak duże że nie trzeba go szukać w głębi siebie. Takie serce od jednej iskry zapłonie. Ta garstka popiołu co zostanie to jest poezja.
List piętnasty
Czy wierzysz w Boga? Tak jestem człowiekiem wierzącym. Nie wiem czy wierzący to to samo co religijny. Ludzie wierzący są jak kochankowie tęskniący za sobą, poszukujący się, w poszukiwaniach ich nie ma końca. Oni widzą nie tylko łąkę, ale każde źdźbło trawy tańczące, łąka fika koziołki, to co oni czują jest sekretem miłości do Boga.
List szesnasty
Czy wiesz że twój przyjaciel Robert Czachorowski nie żyje. Tak wiem, osierocił trójkę dzieci w wieku przedszkolnym. O śmierci jego pisała do mnie matka. Śmierć samochodowa. Pisk kół, wrzask ludzi, przestrach wykrzywiający twarz, szeroko otwarte oczy – zdumione. Brzęk szkła, trzask łamanych kości. Krew. Robert wyrwany z ramion życia i włożony w łono śmierci. Czy pamiętasz śmierć starej Kaczmarkowej z ulicy Kościuszki 18. Czerwcowy upał wygnał ją z kuchni. Siadła na ławce w ogródku. Mucha brzęczy, siada na nosie. Sałata, szczypior, szczaw równo rosną na grządkach. Zupa kipi, a stara zdrzemła się. O czym śni? Dlaczego uśmiecha się, ukazując dziąsła bezzębne? Taka rozpromieniowana. Taka szczęśliwa. Taka łagodna. Ona postrach podwórkowych urwisów. Maszyna do ciągnięcia za uszy.Idzie do nieba. Wybaczając nam deptanie grządek, łamanie kwiatów. Strzelanie do kur z procy, a przede wszystkim oblewanie wodą jej kota, Saby.
List siedemnasty
Czy interesujesz się polityką? Nie, nie interesuję się. Mam wstręt do polityki. Brzydzę się jej. Gardzę
wszelka ideologią. Uważam polityków za cwaniaków, złodziei, oszustów, bandytów. Jestem wewnętrznie zrujnowany, zgorzkniały zawstydzony ich postępowaniem. Dwa procent (milionerzy) rządzi całym państwem. Pieniądze przyzwyczaiły się do władzy. Władza popełnia przestępstwa. Boję się. Nie jestem pewny swojego bezpieczeństwa. Uważam państwo za osobistego wroga. Nie chcę oddać władzy poetom, ale też nie oddam pokłonów milionerom nie czytającym wierszy.
List osiemnasty
Uciekłeś do wolności i co dalej. Teraz i ty masz wolność i co dalej. Czy nie czujesz się wolnym. Nie grzeszysz mową ani piórem, głosisz prawdę. Ale nikt cię nie słucha. Rybak zarzuca sieci, bankierzy kradną, politycy ćwiczą język w kłamstwie. Ani ty ani ja nie korzystamy ze swojej wolności. Ciebie na nią nie stać a ja znam jej cenę.
Autor: Ula Seifert, źródło rymierz-wiersze.blog.onet.pl