KULTURA:

CEL: 4 lipca!

Od jakiegoś czasu (od sześciu tygodni…) naszym celem było dotrwanie do wyborów prezydenckich. Jednak droga do nich tym razem była dość nietypowa. Wiadomo, dlaczego. Było jakby ciszej, spokojniej. Bez przepychanek. Zbędnych słów. I chwała za to! Chociaż co poniektórych przyłapywano na gafach. Bardziej lub mniej świadomych. Od czasu do czasu wytykano sobie błędy, ale to naturalne. Kampania bez tego istnieć by nie mogła. Jednak najwięcej hałasu robili ci, którzy mieli najmniejsze szanse, nawet na jeden procent głosów. Mieszali jak mogli w przedwyborczym młynie.
Jesteśmy po pierwszej turze wyborów. I mamy niespodziankę. Wielu myślało, że będzie tylko jedna tura. A tu okazało się, że czwartego lipca do urn pójdziemy raz jeszcze. Słyszałam różne opinie co do pierwszej tury. Ci mniej poinformowani uważają, że wszystko odgórnie jest już ustalone (może coś w tym jest, ale tego się raczej nigdy nie dowiemy?!). Inni, że te dwa tygodnie będą istną batalią między wiodącymi… Teraz zacznie się przekonywanie „lewicy”, aby się zdecydowała, którą ze stron poprzeć. Argumenty, jakich użyją kandydaci, by przekonać do siebie lewicowych wyborców, mogą być pomysłowe.
Czekam na czwartego lipca, by pójść i spełnić swój obywatelski obowiązek, po raz drugi. Aby mieć wpływ na zmiany w kraju. A przede wszystkim, jak za jakiś czas zacznę narzekać na sytuację w kraju, to aby nikt mi nie wytknął, że miałam szansę coś mienić, a nie poszłam. Więc idę! Z niecierpliwością czekam także na debatę… Na dyskusję między Bronisławem Komorowskim a Jarosławem Kaczyńskim. Zabawa będzie przednia.

Autor: Ula Seifert

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00