KULTURA:

Dowód miłości

Dziś wystarczy się zakochać, kogoś poznać, z kimś się spotkać, by obwieścić wszystkim znajomym – że i mnie postrzeliła strzała Amora. W ruch idzie zmysłowy opis na Gadu-Gadu, nie wspominając o tablicy na Facebooku, na którym aż się kurzy od wpisów, komentarzy i „Lubiących to”.
    Tak, teraz to łatwizna. Gdzie w nas ten romantyzm rycia serc i inicjałów w starych dębach? Zakochany w pocie czoła skrobał tępym scyzorykiem pierwsze litery imion, stawiał między nimi plus i kończył wszystko symbolem równości, za którym ustawiało się koślawe słowo MIŁOŚĆ. Ci mniej wytrwali kończyli po pierwszej literce tego magicznego słowa, ale efekt i tak był piorunujący. Mimo że wybranka resztę dnia wyciągała swojemu lubemu drzazgi z dłoni, to i tak widziała w nim bohatera.
    Następnie weszła era nachalnych gafitti oszpecających budynki oraz tatuaże. Wytatuowanie portretu naszej drugiej połowy to bolesny, kilkudniowy zabieg. W razie odkochania drzewo można ściąć, natomiast z tatuażem jest troszkę trudniej. Oczywiście nie ma rzeczy niemożliwych, usunięcie albo przerobienie wizerunku ukochanej na Indianina – to też wyjście.
    Od jakiegoś czasu zakochanym nie wystarcza już noszenie wspólnych „przed obrączek” czy połówek serca na szyi. Pragną czegoś więcej, o charakterze trwałego i materialnego dowodu będącego odpowiednikiem ich związku. Polskie pary, które zdecydowały się zatrzasnąć swoje uczucie za pomocą kłódki liczy się już w tysiącach, na świecie przekroczyły milion. Moda na żelazny dowód miłości pojawiła się w naszym kraju dość niedawno. Pomysł rozwieszania zatrzaśniętych kłódek z imionami zakochanych lub symbolicznymi datami narodził się we Włoszech. Jest to motyw przeniesiony do realiów z niezwykłej powieści Federico Moccia „Tylko ciebie chcę”.
    Zakochana para w literackim świcie wiesza kłódkę na moście Mulwijskim w okolicach Rzymu, pozbywając się klucza – topiąc go w Tybrze. Idea tak bardzo spodobała się miłośnikom beletrystyki, że kilkusetletnia konstrukcja mostu pod ciężarem „miłości” groziła zawaleniem. Zakochani obwieszczają również swoje uczucie do drugiej osoby w Paryżu, Bolonii czy Wilnie. Zielonogórzanie też zatrzaskują swoje uczucia, upodobali sobie w tym celu okolice Palmiarni.
    Pomysłowość zakochanych jest impulsywna i nieprzemyślana. By udowodnić nasze uczucie, skaczemy z mostów, toczymy bójki albo tatuujemy sobie portret na bicepsie. Prawdziwa miłość wcale nie potrzebuje dowodów i fajerwerków. Prawdziwa miłość po prostu jest!
 

Autor: Paweł J. Sochacki

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00