Pięciolatki korzystają z usług manikiurzystek podczas przyjęcia urodzinowego /AFP30 procent dziewczęcych ubranek dostępnych w sklepach on-line można określić jako seksowne lub seksualizujące, wynika z ostatnich amerykańskich badań. Mowa tu o ubrankach dla dzieci – nie dla nastolatek. Tymczasem psychologowie biją na alarm – to, w co ubieramy nasze pociechy nie jest obojętne dla ich rozwoju i może mieć poważne konsekwencje w przyszłości.
Stringi dla dzieci
Para różowych majteczek, które mają napis: “kto potrzebuje kart kredytowych…” (z przodu) i “…kiedy ma świętego Mikołaja” (z tyłu); stringi dla dziesięciolatek z nadrukami “candy eye” i “wink wink”, koszulki z wizerunkiem disneyowskiego Dzwoneczka i napisem “Zepsuta do perfekcji” (“Spoiled to Perfection”) – takie przedmioty naprawdę można znaleźć na półkach sklepowych. Ale na tym nie koniec: do rzadkości nie należą też fasony podkreślające pośladki czy imitujące biust.
Samantha Goodin i dr Sarah Murnen zbadały kilka tysięcy ubranek dostępnych na amerykańskim rynku. 69 proc. miało cechy typowe dla ubranek dziecięcych (kokardki, wzór w groszki itp.), niemal 26 proc. miało zarówno cechy ubranek dziecięcych jak i “seksownych”, 4 proc. wyłącznie cechy seksualizujące (czyli prezentujące osobę jako obiekt seksualny).
Autorki badań ostrzegają przed odzieżą, która łączy cechy ubranek dziecięcych i wyzywających strojów dla dorosłych. Taka dwuznaczność powoduje, że charakter stroju jest ukryty.
– Zdezorientowani rodzice mogą się zdecydować na zakup minispódniczki w leopardzie cętki jeśli jest ona w jasnoróżowym kolorze. Oczywiście pomimo kokardek i koloru, aluzja seksualna jest nadal widoczna. Uważamy, że ubieranie dziewczynek w ten sposób powoduje wprowadzanie ich do wąskich ról seksualnie uprzedmiotowionych kobiet – twierdzą autorki badania.
Lalki w kabaretkach
Ubranka to tylko część ogromnego przemysłu dostarczającego seksualizujących wzorców dzieciom. Nastoletnie bohaterki kreskówek: Pocahontas, Mała Syrenka, Jaśmina mają wydatne biusty, wąziutkie talie, krągłe biodra i obowiązkowo burzę włosów. Z lalkami Barbie konkurują pojawiające się w boach z piór, minispódniczkach, czy kabaretkach lalki Bratz, które wywołały niepokój Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego (APA). “Chociaż być może te lalki nie prezentują większej seksualizacji dziewcząt i kobiet niż widzi się w teledyskach MTV, niepokojący jest fakt, że lalki projektowane dla 4-8 latek są kojarzone z uprzedmiotowioną seksualnością dorosłych” – czytamy w raporcie APA dotyczącym seksualizacji dziewcząt.
Ale co właściwie niepokoi psychologów? Czy to jedynie przykład oburzenia świętoszków, czy reakcja na realne zagrożenie dla najmłodszych?
Przedmiot pożądania
Teoria uprzedmiotowienia głosi, że w zachodniej kulturze rozpowszechnione jest postrzeganie i traktowanie kobiet jako przedmiotu męskiego pożądania. Wartość osoby jest sprowadzana do seksownego wyglądu lub zachowania. Ten punkt widzenia często przejmowany jest przez same kobiety, które zaczynają postrzegać siebie jako obiekty seksualne. Taki wzorzec jest też dosłownie “sprzedawany” dziewczynkom wraz z modnymi akcesoriami.
Dorastające dziewczęta zaczynają oceniać siebie według wąskich, seksualizujących standardów atrakcyjności. Mierzą swoją wartość według rozmiaru biustu czy obwodu w biodrach, porównują się do popkulturowych bohaterek. Tymczasem lansowany ideał seksownej lali jest trudny (lub niemożliwy) do osiągnięcia i jeszcze trudniejszy do utrzymania. Skutki? Niezadowolenie z własnego ciała, depresja, brak pewności siebie i niska samoocena.
Nago jesteś głupsza!
Czy rzeczywiście postrzeganie swojej fizyczności z pozycji zewnętrznego obserwatora może wpływać na zdolności poznawcze? Interesujące badania na ten temat przeprowadziła Barbara Fredrickson (1998).
Podczas eksperymentu studenci, z których część była ubrana w swetry a część w kostiumy kąpielowe, rozwiązywali zadania matematyczne. Studentki w kostiumach wypadły w teście znacznie gorzej, niż te w swetrach. W przypadku panów rodzaj noszonego stroju nie miał wpływu na osiągnięte wyniki. Naukowcy twierdzą, że studentki w kostiumach część swojej uwagi poświęcały temu, jak wyglądają (bez względu na to, czy były obserwowane czy nie) i nie mogły osiągnąć takiego stopnia koncentracji, jak pozostali uczestnicy eksperymentu. Ponadto wykazano, że panie w kostiumach odczuwały większy wstyd niż panowie i były bardziej skłonne powstrzymać się od jedzenia niż pozostali badani.
“Noszenie kostiumu kąpielowego sprowadza uczestnika do poczucia “Jestem moim ciałem” – w efekcie kostium kąpielowy staje się tobą” – czytamy w raporcie z badań.
“Kobieta musi nieustannie przyglądać się sobie. Niemal bez przerwy towarzyszy jej własny obraz siebie. Gdy idzie przez pokój lub gdy płacze po śmierci ojca, niemal nie może uniknąć wyobrażania sobie siebie idącej lub płaczącej. Jej własne poczucie bycia sobą jest wypierane jest przez poczucie bycia docenianą przez innych” – napisał John Berger w książce “Sposoby widzenia”. Nic więc dziwnego, że stopień samouprzedmiotowienia wpływa również na to, jak dziewczęta radzą sobie w sporcie. Koncentracja i efektywność jest słabsza, jeśli myślimy nie tylko o tym, żeby wygrać, ale też o tym, żeby ładnie wyglądać.
Córeczka-laleczka?
Dwulatka tańczy i zbiera pieniądze podczas dziecięcego konkursu piękności w Bukareszcie /AFP Postrzeganie siebie wyłącznie w kategoriach atrakcyjności fizycznej jest, jak pisze B. Fredrickson, strategią przetrwania i może przynosić pewne korzyści. Niestety niesie też koszty. Zaburzenia odżywiania, niska samoocena, depresja, zaburzenia kognitywne, niska asertywność seksualna, podatność na uzależnienie od nikotyny – to tylko niektóre z nich.
Media oraz całe gałęzie przemysłu zarabiające krocie na lansowaniu seksualizujących wzorców, pozostają głuche na apele psychologów.
Jednak rodzice wciąż mogą przeciwdziałać temu procesowi, między innymi uważnie dobierając odpowiednie dla wieku dziecka ubranka i zabawki.
Autor: Źródło informacji: www.interia.pl