Zielonogórskie Zaduszki to wieczór wspomnień o znanych zielonogórzanach, którzy odeszli w ciągu ostatniego roku. W Muzeum Ziemi Lubuskiej spotykają się przyjaciele i członkowie rodzin tych osobistości. W tym roku wydarzenie było poświęcone trzem osobom ze środowiska kulturalnego i społecznego Zielonej Góry.
Uczestnicy spotkania rozmawiali m.in. o dokonaniach i życiu Anny Gapińskiej-Myszkiewicz, zielonogórskiej malarki. Artystka zmarła latem tego roku. Znana była chociażby z cyklu malarskiego „Pejzaż lubuski znad Odry i Bobru” i panoramy Zielonej Góry, którą namalowała dla Muzeum Ziemi Lubuskiej.
Pamiętam, że na obrazy Anny Gapińskiej czekało się rok, bo ona zawsze czymś zaskakiwała, coś pozytywnego, nowego wnosiła i taka właściwie była do końca. To, co ją najbardziej frapowało w twórczości, to natura. Pokazywała jakby duszę natury i to widzimy w jej obrazach. Wiele prac poświęciła swojemu dziecku – Igorowi Myszkiewiczowi, który dzisiaj jest pracownikiem naszego muzeum. To bardzo ważny cykl w jej dorobku – cykl „Autonomie” i „Mikroświat”, pokazujący właśnie świat dziecka, w bardzo specyficzny i osobisty sposób.
Dyrektor muzeum wspominał także swojego poprzednika, doktora Andrzeja Toczewskiego. Jak się okazuje, był on nie tylko znakomitym historykiem i animatorem kultury, ale również… wielbicielem żurku. Anegdotami o doktorze Toczewskim podzielił się również prof. Czesław Osękowski, były rektor Uniwersytetu Zielonogórskiego.
Z Andrzejem Toczewskim znałem się ponad 40 lat – i zawodowo, i prywatnie. Osiem lat zajmowaliśmy wspólnie pokój na uczelni. Bardzo dbał o dom. Kiedy na początku lat 90. państwo Toczewscy kupili sobie dom, Andrzej kupił spawarkę, betoniarkę i sam wykonywał drobne prace w tym domu, żeby go przebudować. Troszczył się o żonę Joannę, kochał córkę Beatę i dwie wnuczki. Lubił dobre wino, potrafił gotować dobre jedzenie.
O trzecim bohaterze Zielonogórskich Zaduszek – Zygmuncie Stabrowskim – mówił prof. Wiesław Hładkiewicz z Uniwersytetu Zielonogórskiego.
Był osobą ciepłą, mimo wszystko. Różnie o nim mówiono, ale Zygmunt był pogodnym, dobrym człowiekiem. Mówiono nawet, że jest takim „nadprezydentem”, nad panem Januszem Kubickim. Wiele lat go znałem, dlatego że przyjaźnił się z moim ojcem. Często spotykali się u księdza Herrmanna na „wzmocnionej” herbatce, ojciec zawsze dużo mi o tym opowiadał. Zygmunta wspominam ciepło. Kończył ten sam uniwersytet co ja – Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, kończył historię. Bardzo dużo czytał. Był taką postacią nietuzinkową.
Pomiędzy opowieściami o zasłużonych zielonogórzanach uczestnicy Zaduszek wysłuchali muzyki Roberta Chyły i Wojciecha Pruszyńskiego.
Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. Czytaj dalejAKCEPTUJĘ
Privacy & Cookies Policy
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these cookies, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may have an effect on your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.